Psy rozpoczynają służbę w straży marszałkowskiej

Zwierzęta mają m.in. szukać środków wybuchowych w bagażnikach.

Aktualizacja: 12.09.2018 06:59 Publikacja: 11.09.2018 18:32

Były marszałek Ludwik Dorn przyprowadzał do Sejmu swoją sukę Sabę

Były marszałek Ludwik Dorn przyprowadzał do Sejmu swoją sukę Sabę

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Przed wejściem do Sejmu od ulicy Wiejskiej stoi tablica z informacją, czego wnosić nie wolno. Przekreślono na niej rysunki noża, pistoletu, granatu oraz psa. Ten ostatni komunikat staje się mało aktualny. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że służbę w straży marszałkowskiej, prawdopodobnie po raz pierwszy w historii, zaczęły dwa czworonogi.

Ich zakup umożliwiły przepisy ustawy o straży marszałkowskiej, które weszły w życie w maju. Wynika z nich, że funkcjonariusze mogą „z wykorzystaniem psów służbowych" dokonywać kontroli wchodzących osób, pojazdów, bagaży, przesyłek i pomieszczeń. A „za sprawowanie opieki nad psem służbowym" należy się strażnikowi dodatek w wysokości 10 proc. uposażenia. To wynika z kolei z rozporządzenia premiera Mateusza Morawieckiego.

Niemal wszystko tajne

Centrum Informacyjne Sejmu (CIS) wyjaśnia, że zakupione psy „są wyszkolone w kierunku wykrywania substancji niebezpiecznych, a ich zadanie polega na wsparciu funkcjonariuszy w ochronie obiektów parlamentu, w tym kontroli pojazdów i bagaży". Innych danych dotyczących dwóch sejmowych czworonogów CIS już nie podaje.

Jak się wabią? „Podawanie ich imion, po pierwsze, nie mieści się w zakresie informacji publicznej, a po drugie, mogłoby wprowadzić niepotrzebne zamieszanie, gdyby inne osoby niż funkcjonariusze, z którymi pracują zwierzęta, próbowały je w ten sposób rozpraszać" – twierdzi CIS.

Gdzie zostały kupione? „Psy zostały zakupione w specjalistycznej hodowli, po korzystnej cenie. Niestety, informacje o miejscu zakupu, miejscu ich szkolenia i inne detale są zastrzeżone z uwagi na szczególną rolę, jaką mają pełnić te zwierzęta" – dodaje CIS.

Kancelaria Sejmu nie ujawnia nawet rasy psów. Nam udało się jedynie ustalić, że nie są to popularne w policji owczarki niemieckie.

– Ukrywanie rasy to jakaś przesada – mówi Paweł Suski z PO, pasjonat psów i szef Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Nie ukrywa, że bardzo cieszy się z tego, iż „Sejm otwiera się na wykorzystywanie zwierząt w celu zapewnienia bezpieczeństwa".

Długie szkolenie

Zdaniem posła zakup psów musiał być sporym przedsięwzięciem. Bo prawdopodobnie przeszły podobne procedury jak psy służące w policji. – Sam zakup takiego psa to może być koszt około 10 tys. zł. Zwierzę musi mieć bowiem odpowiednie predyspozycje i przejść wyśrubowane testy, określającego przykładowo odporność psychiczną na strzał – wylicza poseł.

Dodaje, że szkoleniem psów formacji mundurowych zajmuje się głównie Zakład Kynologii Policyjnej w Sułkowicach na południe od Warszawy. Z informacji, które udostępnia zakład, wynika, że oprócz psów w szkoleniu uczestniczą opiekujący się nimi funkcjonariusze. Oprócz ćwiczeń z tresury biorą udział w zajęciach teoretycznych. Szkolenie psów specjalizujących się w wyszukiwaniu narkotyków i materiałów wybuchowych, czyli takich, jakie kupiła Kancelaria Sejmu, trwa 90 dni.

– Psy na pewno polubią pracę w Sejmie. Ufam, że będą mieszkać w godnych warunkach, co nie omieszka sprawdzić Zespół Przyjaciół Zwierząt – dodaje Paweł Suski.

Kontrola jak na granicy

Jego optymizmu nie podzielają wszyscy posłowie. Jest wśród nich Joanna Scheuring-Wielgus z Koła Liberalno-Społeczni, która zasłynęła w lipcu, wwożąc na teren Sejmu dwóch działaczy Obywateli RP ukrytych w bagażniku samochodu. – Ostatni raz z psami służbowymi miałam do czynienia, przekraczając pociągiem granicę NRD z RFN – wspomina.

Dodaje, że choć kocha psy, jest zaniepokojona zmianami w straży marszałkowskiej. A formacja podległa marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu stała się w tym roku prawdziwą służbą mundurową i ma znacznie zwiększyć liczebność. W „Rzeczpospolitej" pisaliśmy, że dostała łatwy dostęp do informacji od służb specjalnych, a zgodnie z zarządzeniem marszałka może nosić broń gotową do strzału.

Na tym nie kończą się nowe uprawnienia. W styczniu Sejm dopisał straż marszałkowską do ustawy o środkach przymusu bezpośredniego. W efekcie teoretycznie przysługują jej nie tylko psy, ale też konie służbowe. Zgodnie z ustawą sejmowa straż mogłaby ich użyć „do kontroli przemieszczania się grupy osób, wykorzystując ich masę".

Przed wejściem do Sejmu od ulicy Wiejskiej stoi tablica z informacją, czego wnosić nie wolno. Przekreślono na niej rysunki noża, pistoletu, granatu oraz psa. Ten ostatni komunikat staje się mało aktualny. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że służbę w straży marszałkowskiej, prawdopodobnie po raz pierwszy w historii, zaczęły dwa czworonogi.

Ich zakup umożliwiły przepisy ustawy o straży marszałkowskiej, które weszły w życie w maju. Wynika z nich, że funkcjonariusze mogą „z wykorzystaniem psów służbowych" dokonywać kontroli wchodzących osób, pojazdów, bagaży, przesyłek i pomieszczeń. A „za sprawowanie opieki nad psem służbowym" należy się strażnikowi dodatek w wysokości 10 proc. uposażenia. To wynika z kolei z rozporządzenia premiera Mateusza Morawieckiego.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?