Zdezubekizowani już od blisko ośmiu miesięcy czekają na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który ma ocenić, czy ustawa jest zgodna z konstytucją. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", sprawie przewodniczyć ma Julia Przyłębska.
Kontrowersyjna ustawa obowiązuje od października ubiegłego roku – objęła ponad 38 tys. byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, w tym rodziny nieżyjących funkcjonariuszy. Jak pisała „Rzeczpospolita", blisko 4 tys. osób otrzymuje teraz zaledwie 1 tys. zł brutto emerytury – to ci, który nie kontynuowali pracy po 1990 r. Część zdezubekizowanych rezygnuje z głodowej emerytury po mężu i występuje np. do ZUS po swoją.
Jednak zdecydowana większość funkcjonariuszy-emerytów dotkniętych ustawą – ponad 23,7 tys. osób, a więc ponad 62 proc., to osoby, które, pozytywnie zweryfikowane służyły w mundurze w wolnej Polsce: w UOP, ABW, BOR, policji lub Straży Granicznej.
Ustawa podpisana przez prezydenta jest odmienna od projektu, który przewidywał obniżenie emerytur za pracę w strukturach Służby Bezpieczeństwa za każdy rok o 0,5 proc. W uchwalonej ustawie wprowadzono wskaźnik 0,0 proc. za każdy rok służby. W efekcie dezubekizacja zabrała funkcjonariuszom również uprawnienia do świadczeń emerytalnych za lata pracy po 1990 r. – niejednokrotnie to 20–25 lat pracy, za którą rząd PiS nie wypłaca już ani złotówki emerytury.
Zdezubekizowani masowo odwołują się od tych decyzji – do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło ponad 15 tys. odwołań od decyzji zmniejszających emerytury i renty. Ale od stycznia tego roku trwa stan zawieszenia. Powód? Sędziowie w pierwszej z rozpatrywanych spraw skierowali zapytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego o zgodność ustawy z konstytucją, choć z uzasadnienia postanowienia wprost wynika, że w opinii sędziów ustawa łamie prawa nabyte gwarantowane przez konstytucję. Jak przyznaje nam sekcja prasowa instytucji, z tego powodu „zostało już zawieszonych 5208 spraw".