PiS balansuje między oczekiwaniami tzw. sekty smoleńskiej, czyli grupy wierzącej w zamach i przygotowany wcześniej spisek, a znaczną, prawie 30-procentową grupą tych, którzy nie wiedzą, co myśleć o katastrofie sprzed siedmiu lat. I nie chcą uwierzyć w żadną wersję wyjaśniającą jej przyczyny – ani tę proponowaną przez PiS, ani tę, która wynika z dokumentów zespołu Macieja Laska, działającego w czasie, gdy rządziła PO.

Podział ten wynika w dużej mierze z rozkładu sympatii politycznych: aż 92 procent wyborców PO i Nowoczesnej opowiada się za tezą o wypadku, tak jak i 93 procent wyborców SLD. Ale np. wśród zwolenników lewicowego Razem 33 procent deklaruje, że nie jest sprawą katastrofy w ogóle zainteresowane, natomiast 62 procent wyborców Kukiz'15 nie wie, która z wersji była prawdziwa. Co jednak ciekawe, w elektoracie PiS tylko 34 procent wierzy w zamach, natomiast aż 53 procent nie umie wskazać, co się stało pod Smoleńskiem.

Dlatego kluczowe dla PiS jest pozyskanie choć kilku procent z grupy, której nie przekonała ani teoria zamachu, ani wypadku. Być może taką próbą – pozyskiwania opinii publicznej dla tezy, że Platforma niczego nie wyjaśniła i zaniedbała podjęcie niezbędnych działań w śledztwie – była wczorajsza konferencja w Prokuraturze Krajowej na temat „przyczyn i okoliczności katastrofy samolotu Tu-154M w dniu 10 kwietnia 2010 roku w pobliżu lotniska wojskowego w Smoleńsku" (relacja w tekście poniżej). Tyle że cel jest już znacznie skromniejszy niż ten, który przyświecał Antoniemu Macierewiczowi i jego komisji parlamentarnej na początku działań: ciężko bowiem na gruncie dowodów i ekspertyz udowodnić teorię zamachu i karną odpowiedzialność ekipy Tuska.

Najmocniejsze argumenty, którymi dysponuje partia rządząca, to sprawa wadliwej identyfikacji zwłok ofiar katastrofy. Fakt, że w trumnach znalazły się ciała niewłaściwych osób, że pomylono nawet części ich ciał, jest kompromitacją działających wtedy służb – i rosyjskich, i polskich. Wiadomo o tym już od listopada 2012 r., a kolejne odkrycia śledczych, mające miejsce za czasów obecnego rządu, potwierdzają, że doszło do pomyłek o dużej skali. To wytrąciło z ręki broń tym, którzy podważali pomysł dalszych ekshumacji. „Prokuratorzy Zespołu Śledczego Nr 1 przeprowadzili 17 ekshumacji i sekcji ciał ofiar katastrofy. W przypadku dwóch osób stwierdzono, że doszło do zamiany ciał. W przypadku pięciu sekcji ujawniono, że w trumnach znajdowały się fragmenty ciał innych osób". – Ten fragment poniedziałkowego komunikatu Prokuratury Krajowej niewątpliwie obciąża odpowiedzialnością rządzącą w 2010 roku Platformę, nawet jeśli jest to przede wszystkim odpowiedzialność moralna. Podkreślanie, że miały miejsce potworne zaniedbania, mówienie o „państwie z dykty" i pokazywanie tego, co ludzi bulwersuje najbardziej: zamiany ciał i niegodnego ich traktowania, na pewno jest dużo lepszą taktyką z punktu widzenia PiS – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Norbert Maliszewski z UKSW.