Rz: „Rzeczpospolita" opisuje, w jaki sposób zatrzymany w Rybniku Mourad T., Marokańczyk współodpowiedzialny za zamach w Paryżu, przeniknął do Europy i jak go namierzono. Z jakimi problemami spotykają się służby w takich przypadkach?
Piotr Wroński: Z problemami natury operacyjnej i politycznej. Pierwszy sprowadza się do braku możliwości skutecznego zweryfikowania danych uchodźcy w kraju jego pochodzenia, np. w Maroku. To nie film o Jamesie Bondzie, w którym agent tam pojedzie, rozwiąże problem i zaraz wróci. Praca operacyjna niekiedy wymaga ogromnych środków finansowych i czasu. Jeżeli zaś chodzi o działalność na miejscu, w Europie, to służby nie są w stanie kontrolować liczącej miliony uchodźców fali, jaka napłynęła do Francji, Niemiec czy Włoch. Siłą rzeczy ktoś, jakiś terrorysta, przeniknie do Europy.
A trudności natury politycznej?
Nie ma przyzwolenia na dokładne sprawdzanie przybyszów, m.in. na pobranie odcisków palców czy przetrzymywanie podejrzanych o terroryzm w areszcie do czasu wyjaśnienia sprawy. Co w takiej sytuacji mają zrobić służby? Działać na siłę? Przedstawiciele służb francuskich i szef jednej z niemieckich mówili, że politycy doprowadzili do sytuacji, w której policja boi się interweniować, by nie zostać oskarżona o rasizm i łamanie praw człowieka.
To koniec problemów?