Gospodarze z Ostrowa Wielkopolskiego, dla których srebrne medale to największy sukces w historii klubu (do tej pory dwukrotnie stawali na najniższym stopniu podium), przegrali pierwszą kwartę dziewięcioma punktami, pozwalając rywalom rzucić aż 28 punktów. Straty zaczęli zmniejszać w drugiej części - wygrali ją 19:17. Po przerwie natomiast, wykorzystując kilka niecelnych rzutów rywali i ich straty, zdołali nawet doprowadzić do remisu. Jednak ostatnia kwarta była popisem Kamila Łączyńskiego, który zanotował trzy "trójki", a jego zespół rzucił 11 punktów z rzędu. Takiej przewagi włocławianie nie mogli już roztrwonić.
Łączyński, który trafiał w kluczowym momencie meczu, wybrany został MVP finałów.
- Po 15 latach od pierwszego mistrzostwa to się klubowi należało. Można powiedzieć, że wróciliśmy jak feniks z popiołów. Trzy lata temu Anwil był prawie pod ziemią, teraz jesteśmy na szczycie - cieszył się po meczu trener Anwilu Igor Milicic. Poprzednio zespół z Włocławka wygrał ekstraklasę w 2003 roku, gdy - również w sześciu meczach - pokonał Prokom Trefl Sopot. Później trzykrotnie włocławianie przegrywali finałową batalię.
Anwil przerwał zwycięską serię Stelmetu Zielona Góra. Zespół z województwa lubuskiego wygrał cztery z pięciu ostatnich finałów, tylko raz, w 2014 roku, ulegając PGE Turów Zgorzelec. W tym roku Stelmet zajął dopiero czwarte miejsce, a brązowe medale trafiły do zawodników z Polskiego Cukru Toruń.