Do samopodpalenia doszło w czwartek 19 października. Mężczyzna dokonał tego przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. W ciężkim stanie został przyjęty do szpitala. Jak tłumaczyła później rodzina 54-latka, jego czyn był reakcją na działania rządu.

"Panie Piotrze S. mam nadzieję, że w Nim znalazłeś to, o co tak walczyłeś. Dziękuję za odwagę. R.i.P." - napisał wówczas na Twitterze o. Grzegorz Kramer, jezuita. Swój wpis wkrótce usunął, jednak w międzyczasie stał się tematem wielu dyskusji w internecie. - Jezuita Kramer nazywa samobójstwo "odwagą". Czyżby w zakonie papieża Franciszka, nie obowiązywało piąte przykazanie? - pytał m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

W czwartek na swojej stronie internetowej i w mediach społecznościowych o. Kramer opublikował przeprosiny. "Rozumiem, że wiele osób zrozumiało ten tekst jako pochwałę samobójstwa. Nie było to moją intencją. Jestem wierzącym chrześcijaninem, katolikiem, zakonnikiem i księdzem, dla mnie sprawą oczywistą jest to, że życie ludzkie od poczęcia do śmierci jest Bożym darem, którego nikt (w żadnym momencie jego trwania) nie może przerwać. Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że samobójstwo jest czymś godnym pochwały. Rozumiem ludzi, którzy się go dopuszczają, ale nie pochwalam tego aktu" - napisał.

"Pisząc ten tekst chciałem przede wszystkim zaznaczyć, że śmierć Pana Piotra S. była dla mnie czymś, co bardzo mnie poruszyło. Po wtóre pisząc o jego odwadze nie miałem na myśli samobójstwa, a jego determinację do głoszenia swoich poglądów" - podkreślił zakonnik.

"Nie było moją intencją wywoływanie zamieszania, które później miało miejsce i – jeszcze raz to podkreślam – chwalenie samobójstwa" - dodał o. Kramer, proszą na koniec o modlitwę w jego intencji.