Europa nie zanotowała jeszcze masowych przypadków występowania bardziej zakaźnych wariantów wirusa — brytyjskiego, południowoafrykańskiego i brazylijskiego. Ale to tylko kwestia czasu i udoskonalenia metod testowania. Nie we wszystkich krajach dokonuje się systematycznie tzw. sekwencjonowania. W Polsce w czwartek prywatne laboratorium wykryło pierwszy przypadek wirusa brytyjskiego, ale na większą skalę testów u nas praktycznie się nie przeprowadza. To trzeba szybko zmienić, bo zanim szczepienia obejmą większą część populacji minie przynajmniej kilka miesięcy. W tym czasie systemy zdrowotne mogą nie wytrzymać napływu nowych chorych. Dlatego w czasie przeprowadzonej w czwartek późnym wieczorem wideokonferencji przywódców 27 państw uzgodniono, że Komisja Europejska przygotuje — pewnie już w przyszłym tygodniu — nowe zasady wprowadzania obostrzeń na granicach wewnętrznych UE. Taką propozycję złożyły Niemcy, ale poparły je inne kraje. W tym np. Belgia, gdzie od kilku dni trwa intensywna dyskusja o ograniczeniu swobody podróżowania przed planowanymi na połowę lutego feriami szkolnymi.

— Granice muszą pozostać otwarte, aby zapewnić funkcjonowanie jednolitego rynku, w tym przepływ podstawowych towarów i usług. Nie powinno się nakładać żadnych masowych zakazów podróżowania — powiedział po spotkaniu Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. UE bardzo zależy na tym, że nie doszło do powtórki sytuacji z początków pandemii, gdy państwa masowo zamykały granice, blokując przepływ towarów i osób. Dlatego teraz chce, żeby ewentualna interwencja była bardziej precyzyjna i nie dotyczyła wszystkich.  — Mogą być potrzebne środki ograniczające mniej istotne podróże po UE, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa. Rada może być zmuszona do przeglądu swoich zaleceń dotyczących podróży wewnątrzunijnych i podróży mniej istotnych do UE w świetle zagrożeń stwarzanych przez nowe warianty wirusa — powiedział Belg. Te ewentualne nowe środki miałyby nie objąć przepływu towarów oraz pracowników transgranicznych. To kluczowe dla niektórych regionów, a nawet całych państw. Jean Asselborn, minister spraw zagranicznych Luksemburga ostrzegł, że całkowite zamknięcie granic byłoby śmiertelne jego kraju, gdzie 60 procent pracowników służby zdrowia dojeżdża codziennie z innego kraju.

Ostatecznie to państwa członkowskie indywidualnie będą podejmowały decyzja o ograniczeniach, tak jak robią to teraz. Ale chodzi o to, żeby te decyzje były oparte na wspólnie uzgodnionych i zapisanych prawem kryteriach. Teraz te kryteria obejmują liczbę zarażonych, liczbę wykonanych testów oraz proporcję wyników pozytywnych. Miałyby dojść dane dotyczące udziału nowych wariantów. Bruksela apeluje, żeby pod tym kątem sprawdzać przynajmniej 5 proc. przypadków pozytywnych. Jeśli państwa nie będą tego robić, to ich sąsiedzi będą mieli pretekst, żeby ograniczyć ruch graniczny.

— Anna Słojewska z Brukseli