– Ty, przystojny młody człowieku. Tak, mówię do ciebie. Dlaczego zdjąłeś maskę? Natychmiast włóż ją z powrotem – kobiecy, stanowczy głos rozlega się na całą ulicę Szanghaju. Tylko nikogo nie ma. Dopiero, kiedy zaskoczony przechodzień unosi głowę w górę, widzi utrzymujący się na wysokości kilku metrów dron wyposażony w kamerę działającą w podczerwieni i głośnik. Ale maszyna jest już zajęta czym innym. – Zjecie w domu, teraz nie wolno zdejmować masek! – krzyczy do grupy uczennic trzymających w ręku paczkę chipsów nie znoszący sprzeciwu głos policjantki, która znajduje się w centrum operacyjnym oddalonym kilkaset kilometrów stąd.
Chiny zaczęły na większą skalę stosować drony w 2016 r. Starały się za ich pomocą śledzić dysydentów czy całe grupy społeczne, jak Ujgurów, a także kontrolować granice państwa i potencjalnie niebezpieczne dla władz ośrodki, jak akademiki. Jednak od kiedy pod koniec stycznia Xi Jinping oficjalnie przyznał, że kraj musi podjąć morderczą walkę z groźną epidemią, drony znalazły o wiele szersze zastosowanie: ich kontroli może podlegać każdy.
W 11-milionowym Wuhanie, stolicy prowincji Hubei, gdzie wybuchła epidemia, lotne maszyny sprawdzają, czy ludność stosuje regulacje zezwalające na wyjście z domu tylko na dwie godziny co trzeci dzień, aby zrobić zakupy. W Zhongshan w prowincji Guangdong drony mają z kolei kontrolować, jak zachowuje się personel medyczny, np. w kwestii utylizacji odpadków szpitalnych.
Human Rights Watch ostrzega, że w Chinach nie obowiązują żadne ograniczenia, które chroniłyby prywatność przed wścibskimi kamerami dronów. Ale nawet gdyby takie przepisy istniały, to miałoby to drugorzędne znaczenie, biorąc pod uwagę znacznie szerszy arsenał środków, jakimi dysponują władze dla śledzenia zachowania ludności.
Czytaj także
W Jinanie rozwinął się np. państwowy koncern Inspur, który poza Dellem i Hewlett-Packardem nie ma sobie równych w produkcji wyjątkowej mocy serwerów. Już przed wybuchem epidemii armia 2,4 mln urzędników miała za ich pomocą dostęp do banków danych zawierających informacje o stanie zdrowia obywateli, także te najbardziej wrażliwe. Jednak wraz z pojawieniem się koronawirusa te dane dosłownie wyszły na ulice. Przed wejściem do budynków publicznych kontrolowana jest temperatura przechodniów, a jeśli okaże się podejrzanie wysoka, Inspur służy dodatkowymi danymi mogącymi wyjaśnić wszelkie wątpliwości.