Michał Szułdrzyński: Przyjaciele Mariana Banasia

Wydarzenia związane z prezesem NIK wymagają szczególnej uwagi ze strony opinii publicznej. Można je uznać za próbę naruszenia niezależności tej instytucji. Prowokują też pytania o podwójne standardy w obozie władzy.

Aktualizacja: 26.07.2021 11:59 Publikacja: 25.07.2021 19:23

Marian Banaś jako minister finansów w 2019 roku, w otoczeniu członków rządu.

Marian Banaś jako minister finansów w 2019 roku, w otoczeniu członków rządu.

Foto: PAP/Marcin Obara

Już raz kontrolowana przez polityków prokuratura chciała pociągnąć do odpowiedzialności prezesa Najwyższej Izby Kontroli – poprzednika Banasia Krzysztofa Kwiatkowskiego. W sprawie od kilku lat nie doszło jednak do żadnego przełomu i dziś teza o tym, że próby jego ścigania były motywowane wyłącznie politycznie, wydaje się prawdopodobna.

Dlatego też dziś do twierdzeń prokuratury, która zażądała uchylenia immunitetu Marianowi Banasiowi, należy podchodzić z ostrożnością. Tym bardziej że sprawa wcale nie dotyczy ostatnich lat, lecz okresu wcześniejszego, gdy obecny prezes NIK zajmował eksponowane stanowiska w kolejnych rządach PiS. Czy mamy uwierzyć, że służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne przez lata nie dostrzegały uchybień w oświadczeniach majątkowych Banasia, a nagle je dostrzegły, gdy stanął na czele NIK i postanowił uniezależnić się od swego środowiska politycznego? Zwłaszcza że sądząc po wynikach ustaleń kierowanej przez niego Izby, to uniezależnienie poszło tak daleko, że PiS ma powody, by obawiać się Banasia.

I tu pojawiają się bardzo niepokojące pytania. Czy dopóki jakiś polityk znajduje się w orbicie władzy, może liczyć na życzliwość organów ścigania, które przymkną oko na rzekome zaniżenia majątku, bo przecież swoich nie będą ruszać? Niezliczone przypadki umarzania nieprzychylnych dla obozu władzy śledztw mogą pokazywać, że jest tu coś na rzeczy.

Istnieje też inna interpretacja. Zgodnie z nią organy ścigania i najważniejsze osoby w państwie doskonale wiedziały o problemach Mariana Banasia, ale traktowały tę wiedzę jako potencjalne haki na niego. I właśnie to te rzekome ciemne karty w jego życiorysie miały stanowić dla obozu władzy swego rodzaju polisę ubezpieczeniową, gwarantującą, że „Banaś się nie urwie".

Zaskakująco brzmią również zarzuty m.in. przestępstw skarbowych, które prokuratura postawiła synowi prezesa NIK. Tym bardziej że przecież przez wiele lat Banaś stał na czele administracji skarbowej. Jeśli jego syn miał dopuszczać się takich przestępstw, znaczyłoby to, że oto dziś służby rozbiły układ, który jest dziełem obecnego obozu rządzącego, co dopełniałoby miary kompromitacji, jaką jest zamieszanie wokół szefa Izby.

W sprawie nie brakuje też paradoksów. Pierwsi do krytykowania Banasia są dziś jego byli partyjni koledzy, którzy bronili go do upadłego, gdy jeszcze uważali go za człowieka swojego obozu. Wtedy nawet sam Jarosław Kaczyński mówił, że wszystkie kłopoty Banasia to zemsta środowisk, których interesy naruszył, walcząc z mafią VAT-owską. Głośno broniący go dziś politycy opozycji powinni zaś pamiętać, że śledztwo dotyczące prezesa NIK toczy się z doniesienia posłów... Koalicji Obywatelskiej, złożonego, gdy tylko Banaś objął swój urząd.

W polityce nie ma stałych sojuszników ani wrogów. Powinien o tym pamiętać przede wszystkim sam Marian Banaś, który zapowiedział kilka kolejnych krytycznych dla obozu władzy raportów NIK.

Już raz kontrolowana przez polityków prokuratura chciała pociągnąć do odpowiedzialności prezesa Najwyższej Izby Kontroli – poprzednika Banasia Krzysztofa Kwiatkowskiego. W sprawie od kilku lat nie doszło jednak do żadnego przełomu i dziś teza o tym, że próby jego ścigania były motywowane wyłącznie politycznie, wydaje się prawdopodobna.

Dlatego też dziś do twierdzeń prokuratury, która zażądała uchylenia immunitetu Marianowi Banasiowi, należy podchodzić z ostrożnością. Tym bardziej że sprawa wcale nie dotyczy ostatnich lat, lecz okresu wcześniejszego, gdy obecny prezes NIK zajmował eksponowane stanowiska w kolejnych rządach PiS. Czy mamy uwierzyć, że służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne przez lata nie dostrzegały uchybień w oświadczeniach majątkowych Banasia, a nagle je dostrzegły, gdy stanął na czele NIK i postanowił uniezależnić się od swego środowiska politycznego? Zwłaszcza że sądząc po wynikach ustaleń kierowanej przez niego Izby, to uniezależnienie poszło tak daleko, że PiS ma powody, by obawiać się Banasia.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Warszawa w Budapeszcie, krótko mówiąc: wreszcie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: O politycznej majówce. Andrzej Duda marzy o antypodach, Donald Tusk z alkomatem
Komentarze
Orędzie Hołowni. Gdzie Duda i Tusk się biją, tam marszałek chce skorzystać
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Andrzeja Dudy. Prezydent patrzy na UE oczyma PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?