Pesymizm i ostrożność, ale bez gwałtownych działań – takie wnioski płyną z badania małych, średnich i dużych polskich firm przeprowadzonego przez koncern EY, który chciał sprawdzić, jak rodzime przedsiębiorstwa będą reagować na nową politykę celną USA. „Rzeczpospolita” publikuje wyniki jako pierwsza.
Donald Trump w sobotę 12 lipca, mimo trwających rozmów z Unią Europejską, poinformował o podwyższeniu od sierpnia ceł dla UE do 30 proc. Do tego dochodzą jeszcze cła sektorowe sięgające 50 proc., a taryfy na lekarstwa mogą dojść nawet do 200 proc.
– Polski biznes nie może pozwolić sobie na bierność. Nowe cła USA szczególnie dotykają branż: motoryzacyjnej, maszynowej, chemicznej i elektrotechnicznej. Firmy coraz częściej rozważają przeniesienie produkcji poza UE, dywersyfikację rynków zbytu w kierunku Azji czy Ameryki Południowej oraz reorganizację łańcuchów dostaw, by zwiększyć ich przejrzystość i elastyczność. To nie tylko reakcja na bieżący kryzys, ale też krok w stronę budowania odporności na przyszłe turbulencje geopolityczne – mówi Sławomir Czajka, partner EY, lider zespołu Global Trade.
Czego najbardziej boją się firmy?
Jak wynika z badania EY, ponad połowa firm (51 proc.) spodziewa się negatywnego potencjalnego wpływu ceł na ich branżę, a 14 proc. uważa, że wpływ będzie bardzo negatywny. Co ciekawe, aż 8 proc. firm ocenia te zmiany jako pozytywne. Wzrost kosztów produkcji był najczęściej wskazywanym efektem ceł (51 proc.), ponad jedna trzecia (37 proc.) obawia się problemu z dostępem do surowców, a 27 proc. spodziewa się spadku sprzedaży i eksportu.
Reakcje biznesu raczej gwałtowne nie będą. Połowa firm zakłada, że wprowadzi jedynie niewielkie korekty w swojej strategii biznesowej. Co piąta firma w ogóle nie wprowadzi żadnych korekt, a prawie jedna czwarta badanych (24 proc.) zakłada głęboką rewizję modelu działania.