Ale sprawa ma nie tylko filologiczne znaczenie. Kaczyński tą wypowiedzią ofiarował bowiem wielki prezent wszystkim swoim przeciwnikom.

Politycy PiS bronią swego prezesa, twierdząc, że należy mu wybaczyć emocje dotyczące tragicznie zmarłego brata. Można próbować zrozumieć ból lidera PiS, ale nie sposób zaakceptować słów, których użył. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie wojna polsko-polska między PO i PiS, nie doszłoby do katastrofy smoleńskiej. Dziś wiemy też, jak wielu zaniedbań winna jest poprzednia władza w sprawie wyjaśnienia jej przyczyn, identyfikacji zwłok itp. Przez dwa lata rząd PiS nie znalazł jednak żadnych wiarygodnych dowodów, które dawałyby podstawy do stwierdzenia, że „kanalie" z opozycji „zamordowały" śp. Lecha Kaczyńskiego. Te słowa to o jeden most za daleko. A może nawet więcej niż jeden.

Zarazem jednak to wielki prezent dla opozycji, która może dziś mówić: popatrzcie, Jarosławowi Kaczyńskiemu wcale nie chodzi o naprawę państwa, ale o to, by dokonać osobistej zemsty za tragiczną śmierć brata.

Obrońcy prezesa PiS twierdzą, że to Platforma Obywatelska prowokowała go zaczepkami dotyczącymi osoby zmarłego prezydenta. Owszem, za życia śp. Lech Kaczyński był przez polityków PO traktowany fatalnie. Jego przeciwnicy nie potrafili docenić wizji, którą bez wątpienia miał. W takich sprawach, jak polityka historyczna (Muzeum Powstania Warszawskiego), walka o niezależność energetyczną (gazoport) czy uświadamianie Zachodowi niebezpieczeństw związanych z Rosją (Gruzja), śp. prezydent wyprzedził swoją epokę. Oczywiście to szczyt hipokryzji, że dziś PO powołuje się na słowa Lecha Kaczyńskiego w sprawie niezawisłości sądów. Nie da się jednak zaprzeczyć, że były prezydent miał zupełnie inne podejście do państwa i jego instytucji niż jego brat.

I dlatego nie jest bezzasadne fundamentalne pytanie, czy tak emocjonalnie reagujący prezes PiS jest rzeczywiście zdolny do reformy państwa. Niegdyś bracia Kaczyńscy chcieli zbudować lepszą i bardziej sprawiedliwą Polskę, IV Rzeczpospolitą. W wielu dziedzinach jednak PiS, zamiast naprawiać dziś instytucje, przejmuje je i zmienia we własną karykaturę. Tak było z mediami publicznymi, z Trybunałem Konstytucyjnym, służbą cywilną itd. Ci, którzy będą rządzili Polską po PiS, będą musieli mieć pomysł, jak poukładać te sprawy na nowo. W tym więc sensie Jarosław Kaczyński jest grabarzem III RP. Ale czwartej nie uda mu się zbudować. A za ten pogrzeb nam wszystkim przyjdzie zapłacić.