Gdy Horngacher powiedział, że rozważa odejście, namawianie go do dalszej współpracy nie miało sensu. Dylemat, przed którym stanął Polski Związek Narciarski (PZN), był prosty: kontynuacja pracy Austriaka czy nowe rozdanie. Wybrano wariant bezpieczny, nowym trenerem został 41-letni Czech Michal Doležal, którego na swego głównego współpracownika wybrał Horngacher.
Pod wodzą Austriaka – następcy Łukasza Kruczka (to on doprowadził Kamila Stocha do podwójnego złota w Soczi) – skoki pozostały najważniejszą sportową atrakcją polskiej zimy. Prawdę mówiąc, jedyną atrakcją na śniegu, po zakończeniu kariery przez Justynę Kowalczyk.
Nad skokami słońce szybko raczej nie zajdzie, bo podstawy są solidne, a obecna drużyna – choć już niemłoda – do igrzysk w Pekinie (2022) doleci w czołówce. Trochę niepokoją sygnały dochodzące z zaplecza, mówił o tym m.in. Adam Małysz. I to właśnie powinno być główną troską PZN, jeśli polska medalowa sztafeta w skokach ma trwać.
Po Małyszu był Kamil Stoch, potem do elity dołączyli Dawid Kubacki i Piotr Żyła. O kolejną zmianę i zdolną młodzież muszą zadbać Doleżal i Małysz – już jako dyrektor w PZN – by ze skoczni w naszą stronę nie powiało nigdy takim chłodem, jakim wieje dziś z biegowych tras i alpejskich stoków.