Dąbrowska: Łamistrajków zatrudnię od zaraz

Czy można wyobrazić sobie nauczycieli, jak blokują Sejm? Albo palą opony przed Ministerstwem Finansów? Nie? Skoro nie, to dzieląc ich, można osłabić protest tak skutecznie, by więcej im już pomysł strajku do głowy nie przyszedł.

Aktualizacja: 11.03.2019 20:36 Publikacja: 11.03.2019 19:18

Dąbrowska: Łamistrajków zatrudnię od zaraz

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Groźba strajku nauczycielskiego tak przeraziła Ministerstwo Edukacji Narodowej, że postanowiło ono wydać dwa specjalne rozporządzenia. „W trosce o uczniów" projekty przewidują, że podczas egzaminów na koniec klas ósmych, gimnazjów oraz maturalnych nadzór nauczycielski sprawować mogą pedagodzy z innych placówek albo emeryci. Likwiduje się wymóg, by choć jedna osoba była pracownikiem danej szkoły.

To niezły sposób na sprawdzenie determinacji związkowców i innych, którzy chcą strajkować. Dyrektorzy szkół mają obowiązek poszukać chętnych łamistrajków w okolicy i namówić, by nadzorowali uczniów. W dodatku nadzorowali za darmo, bo rozporządzenia nie przewidują dodatkowej puli na wynagrodzenia takich osób.

Jest to także sposób na zdjęcie z ministerstwa odpowiedzialności za egzaminacyjny armagedon. Winni będą szefowie szkół, którzy nie zapewnili zastępstwa, a nie MEN. Nawet gdyby do strajku przystąpiło 40 procent nauczycieli, to – jak myśli władza – zostaje 60 procent, z których chętnych do pomocy rządowi jakoś się wyłuska. Ale to, że nie wszyscy zaprotestują, nie oznacza, że pójdą do obcej szkoły (zamiast do własnej), żeby przeszkadzać w proteście kolegom i koleżankom.

Wygląda to na próbę gaszenia pożaru benzyną, tak jak było z wypowiedzią prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego na temat możliwości uprawiania przez nauczycieli prokreacji w celu zapewnienia sobie środków z 500+. Dlaczego akurat nauczyciele jako grupa zawodowa nie zasłużyli na żadne względy władzy? Dlaczego pieniądze dostają różne grupy zawodowe, a nie oni? Być może wynika to z diagnozy co do radykalizmu tej grupy zawodowej.

Czy można wyobrazić sobie nauczycieli, jak blokują Sejm? Albo rzucają mutrami w okna KPRM? A może palą opony przed Ministerstwem Finansów? Nie? Skoro nie, to dzieląc ich, można osłabić protest tak skutecznie, by więcej im już pomysł strajku do głowy nie przyszedł. Pacyfikacja nastrojów wiosną ma sprawić, że na jesieni, tuż przed wyborami, z pochylonymi głowami pójdą do szkół radzić sobie z podwójnym rocznikiem. Tak wygląda kalkulacja władzy. A co, jeśli nie jest trafna?

Groźba strajku nauczycielskiego tak przeraziła Ministerstwo Edukacji Narodowej, że postanowiło ono wydać dwa specjalne rozporządzenia. „W trosce o uczniów" projekty przewidują, że podczas egzaminów na koniec klas ósmych, gimnazjów oraz maturalnych nadzór nauczycielski sprawować mogą pedagodzy z innych placówek albo emeryci. Likwiduje się wymóg, by choć jedna osoba była pracownikiem danej szkoły.

To niezły sposób na sprawdzenie determinacji związkowców i innych, którzy chcą strajkować. Dyrektorzy szkół mają obowiązek poszukać chętnych łamistrajków w okolicy i namówić, by nadzorowali uczniów. W dodatku nadzorowali za darmo, bo rozporządzenia nie przewidują dodatkowej puli na wynagrodzenia takich osób.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy