Dali temu dowód dyskutujący w Jasionce podczas Europejskiego Forum Rolniczego unijny komisarz ds. rolnictwa i obszarów wiejskich Phil Hogan, premier Mateusz Morawiecki i lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Bo w tej kwestii nie ma kontrowersji: polskie rolnictwo to nie tylko fantastycznie rozwijająca się branża, ale również wyjątkowo ważna wartość wśród polskich gospodarczych i społecznych aktywów.

Mimo że startowaliśmy z pozycji rozdrobnionych i przestarzałych gospodarstw oraz likwidowanych pospiesznie PGR-ów, jesteśmy dziś w Europie liderami w produkcji choćby pieczarek, drobiu czy produktów mlecznych. Nie tylko udało nam się zaspokoić potrzeby własnych konsumentów, ale też staliśmy się liczącym się w świecie eksporterem z dodatnim bilansem w handlu zagranicznym produktów rolno-spożywczych. To rzecz jasna nie tylko zasługa polskich reform. Także finansowanych przez Unię Europejską programów indywidualnych dotacji rolniczych i inwestycji w rozwój terenów wiejskich. Tylko w latach 2014–2030 to 32 mld euro, z czego ponad 23 mld trafiają bezpośrednio w gotówce do rolników.

Czy ten system jest doskonały? Na pewno nie, dlatego kolejna perspektywa budżetowa finansująca kolejną odsłonę Wspólnej Polityki Rolnej UE naniesie istotne korekty. Będzie to między innymi wprowadzenie limitów dotyczących głównie wielkości gospodarstw, powyżej których wsparcie finansowe nie będzie przyznawane. Ważne jest też uproszczenie prawa i procedur, a także system wsparcia oparty na modelu degresywnym, którego istotą będzie preferowanie małych gospodarstw i ograniczenie dopłat większym. To dobrze dla Polski, w której w najgorszej sytuacji są małe gospodarstwa rolne. Morawiecki i Kosiniak-Kamysz zgodzili się co do tego, że to właśnie im jest potrzebne największe wsparcie. Oprócz wsparcia dopłatami bezpośrednimi rolnikom z tego sektora ułatwi się również sprzedaż bezpośrednią (nieopodatkowaną) i tworzenie spółdzielni rolnych. Państwo będzie wykazywało się również większą wrażliwością na potrzeby skupu interwencyjnego czy reakcją na sytuacje kryzysowe. Z entuzjazmem przyjęto projekt reaktywacji zlikwidowanych w ostatnich latach połączeń autobusowych na terenach wiejskich czy informatyzację wsi. To kwestie merytoryczne, ale jest jeszcze polityka. Mimo kampanii wyborczych spotkanie w Rzeszowie udowodniło, że nawet o najtrudniejszych sprawach w Polsce można dyskutować kompetentnie i z klasą. Bez nachalnych haseł i tępej propagandy. Gratuluję tego zarówno premierowi, jak i politykowi opozycji Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, który na mocno prawicowym Podkarpaciu zdobył niemałe oklaski i liczne dowody szacunku. Osobiście przecierałem oczy ze zdumienia, słuchając tej dyskusji. A jednak można o Polsce A.D. 2019 z klasą i poważnie. Oby więcej takich debat w kampanii wyborczej.