Wiadomo, że ma szansę zaszkodzić stosunkom polsko-ukraińskim. I to w bardzo trudnym momencie, gdy nic nie zapowiada końca rosyjskiej agresji na Ukrainie, a wystąpienia VIP-ów w USA czy Francji dowodzą, że zrozumienie, iż to agresja i pogwałcenie prawa międzynarodowego, przechodzi na Zachodzie do przeszłości.

Zniesienie sankcji wobec Rosji i – też całkiem realne – uznanie aneksji Krymu da Kremlowi poczucie, że może w naszym regionie robić, co chce. Ukraińcy, którzy już zmagają się z ekonomicznymi kosztami wojny, po takim ciosie z Zachodu mogą jeszcze bardziej szukać pocieszenia w nacjonalizmie.

Marzenia o Ukrainie jako stabilnym kraju zmierzającym na Zachód ostatecznie prysną.

Polska musi zachować wstrzemięźliwość. Robić wszystko, by nie doszło do odwetu. By nie toczyła się wojna na pomniki. Niezależnie od tego, że po polskiej stronie niszczone są raczej pomniki organizacji odpowiedzialnej za ludobójstwo na Wołyniu. Cześć ofiarom oddajemy, nazywając zbrodnie po imieniu, a nie mszcząc się na cmentarzach i realizując wymarzony scenariusz Moskwy. Najlepiej, by przy pomniku w Hucie Pieniackiej, gdy dojdzie do jego renowacji, spotkali się prezydenci Duda i Poroszenko.