Nieodwzajemniona polska miłość do piłki

„Po co oni grają?” – pyta bez ustanku moja żona, intuicyjnie wyczuwając, że znowu będzie wtopa.

Aktualizacja: 15.06.2021 04:14 Publikacja: 14.06.2021 22:00

Nieodwzajemniona polska miłość do piłki

Foto: PAP/EPA

Odpowiedź z pozoru jest prosta ("Bo mogą"), ale nie jestem przekonany do jej sensu.

Może nie powinni grać, skoro gra nie przynosi sukcesów, a sukces jest kluczem do sportu? Nie rozumiem też dlaczego nie umieją grać. Skoro można dobrze grać w siatkówkę, kosza, czy piłkę ręczną, to teoretycznie też powinno się dobrze grać w piłkę nożną, zwłaszcza, że dużo mniejsze narody potrafią. Ale ta zasada od lat w Polsce nie działa. „Kiedyś grali, w komunizmie” - tłumaczę dzieciom, ale dla nich to jak bajki o żelaznym wilku.

Mecz ze Słowacją pokazał to co zwykle. Teoretycznie sprawdzeni zawodnicy grali chaotycznie, bez pomysłu, bojąc się oczywistych schematów taktycznych i asekurancko. Oszałamiającymi (i oryginalnymi) cechami polskiego futbolu jest fanatyczne przywiązanie do zagrywania do tyłu, paniczny strach przed oddaniem strzału i wiara, ze futbol polega na nieustannym podawaniu sobie piłki, aż do momentu, kiedy się ją straci. Ofensywność jest rozumiana jako rozgrywanie futbolówki przed linią pola karnego przeciwnika. Defensywność na bieganinie po własnym polu karnym, bez ładu i składu. Obie strzelone dziś bramki wynikały z błędów obrony. Bramka strzelona Słowakom była przypadkowa, bo Linetty skiksował.

Komentatorzy narzekali na nasza obronę. Słusznie, niemniej atak nie był lepszy. Na bramkę przeciwnika oddano trzy celne strzały. Przez 94 minuty. Oto miara upadku polskiego ataku. Indywidualne oceny? Lewandowski jak marny kompozytor. Głównie dyryguje fałszującą orkiestrą. Gryźć trawy już nie potrafi (albo mu się nie chce). Zieliński wciąż gra jak ledwo trzymający w ryzach pęcherz moczowy debiutant. Krychowiak? Może szłoby lepiej, gdyby pozwolono mu grać  w ulubionych futrach i mokasynach od Louboutina. Glik? Mam wrażenie, że słabo już kontroluje kierunki świata. Klich? Nie wart komentarza. Jóźwiak? Zbyt przywiązany do sztuki dryblingu. Linetty? Leniwiec Sid od Disneya, sympatyczny, ale rzadko się budzi. No i postać jak z Szekspira, nieszczęsny Szczęsny, zbyt często zmuszany z miną krewnego ofiar Hiroszimy wyjmować piłkę z bramki.

Dość już o nich. Szkoda gadać. Przed ostatnimi dwoma meczami tych mistrzostw z udziałem Polaków lepiej wytłumaczyć żonie i sąsiadom, że ciekawsze są pojedynki snookera na Eurosporcie, albo liga curlingu na Islandii.

A teraz na poważnie: czemu ci goście tak nie grają? Nie wszystko wytłumaczy mina Bednarka. Nie grają, bo są zbyt rozproszeni po ligach świata. Bo z sobą i przeciw sobie grają zbyt rzadko. Bo dopóki nie będziemy mieli własnej, mocnej ligi, to nawet marzyć nie warto o mocnej reprezentacji. Chciałbym powiedzieć: to tyle. Ale nie powiem. Bo jest jeszcze jedno. Mamy najwierniejszych, najbardziej oddanych reprezentacji i najcudowniejszych kibiców. I najbardziej bezkrytycznych: „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało. Nic sięęęęęęęęęęęęę nie stało!". Naprawdę nic się nie stało.

Odpowiedź z pozoru jest prosta ("Bo mogą"), ale nie jestem przekonany do jej sensu.

Może nie powinni grać, skoro gra nie przynosi sukcesów, a sukces jest kluczem do sportu? Nie rozumiem też dlaczego nie umieją grać. Skoro można dobrze grać w siatkówkę, kosza, czy piłkę ręczną, to teoretycznie też powinno się dobrze grać w piłkę nożną, zwłaszcza, że dużo mniejsze narody potrafią. Ale ta zasada od lat w Polsce nie działa. „Kiedyś grali, w komunizmie” - tłumaczę dzieciom, ale dla nich to jak bajki o żelaznym wilku.

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości
Komentarze
Stefan Szczepłek: Dlaczego reprezentacja Polski jedzie na Euro 2024