Dolnośląskie taśmy PiS są dla partii rządzącej bardziej niż niewygodne. Uderzają bowiem w jeden założycielskich mitów Zjednoczonej Prawicy – ten o moralnej wyższości tej partii nad wszystkimi innymi. W myśl tej narracji wszystkie inne siły dbały jedynie o własne interesy, a nie o dobro Polski, zajmowały się dzieleniem stanowisk i publicznego majątku dla własnej korzyści i dopiero jak przyszedł PiS zaczął uprawiać politykę dla zwykłych ludzi.


 

Co ciekawe nagrani działacze PiS mówią o tym całkiem wprost: „Tacy sami ludzie jesteśmy jak ci w PO czy SLD, niczym się nie różnimy i każdy jest pazerny, każdy by coś chciał, tylko różnimy się szefami.” Problem PiS polega jednak na tym, że powoli eroduje również mit Jarosława Kaczyńskiego, jako tego absolutnie bezinteresownego starszego pana, który poświęca całe życie dla służby publicznej nie chcąc nic w zamian. Kluczowym momentem uderzającym w ten mit, była słynna wizyta 10 kwietnia na cmentarzu, którą opisał Kazik w piosence „Twój ból jest lepszy niż mój”, gdy wykorzystując swoją władzę lider PiS poszedł odwiedzić groby bliskich na warszawskich Powązkach, choć rząd PiS zalecił zamknięcie cmentarzy z powodów epidemicznych. Nie była to oczywiście korzyść finansowa, przyjęcie jakiegoś cennego daru, ale bez wątpienia pokazało, że nie zawaha się by użyć politycznej władzy, by zrealizować swój prywatny cel – przecież składał kwiatów na grobie swej matki prywatnie, a nie jak szef partii rządzącej. Na wizerunek prezesa – prócz kilku wybuchów złości w ostatnim czasie – mocno popsuły obrazki przedstawiające kolumny policyjnych radiowozów na warszawskim Żoliborzu, które strzegły jego domu. Żeby nie było niejasności – choćby ze względu na sąsiadów protestować powinno się pod urzędami, budynkami publicznymi, nie zaś pod prywatnym domem. Tak samo uważam, że liderowi partii rządzącej państwo powinno zapewnić maksymalne bezpieczeństwo osobiste – dziś w rocznicę zabójstwa Pawła Adamowicza szczególnie powinniśmy pamiętać, że agresja i polityczna nienawiść może doprowadzić do nieszczęścia. Ale w niekończące się sznury policyjnych wozów nieopodal prywatnego mieszkania prezesa PiS były niezwykle symboliczne, wzmacniały narrację opozycji o całym aparacie państwowym, który został zaprzężony by oddzielić jednego człowieka od protestujących.

PiS zapewne by zminimalizować straty po nagraniu, na którym słychać jak dwóch lokalnych działaczy przekonuje trzeciego by wycofał podpis ze skargi do centrali partii, grożąc mu niedwuznacznie, dokona w regionie politycznych czystek. Partia pokazała kilka razy, że wie, jak wychodzić z takich sytuacji. Błędem wielu partii wcześniej było to, że zamiast od czarnych owiec natychmiast się odciąć, bronili ich aż sami poszli na dno.

Sęk w tym, że to nagranie tylko potwierdza prawdę, dla PiS niezwykle niewygodną. PiS obiecywał walkę z układami, chciał rozbijać samorządowe sitwy, ale zrobił to po to, by zastąpić je własnymi. Nikt przecież nie uwierzy, że posady dla swoich, intrygi, groźby i ciemne interesy to tylko wypadek przy pracy wyłącznie wałbrzyskich struktur partii. Zrzucenie wszystkich zamieszanych w sytuację z Wałbrzycha z sań, z pewnością pozwoli PiS zmniejszyć skalę tego skandalu. Ale nie cofnie tego, czego dowiedzieliśmy się jak partia, która miała przeprowadzać moralną krucjatę w Polsce, działa w praktyce w terenie. I to dla PiS największy problem wynikający z wycieku dolnośląskich taśm.