Anna Słojewska: Unia Europejska po stronie Borisa Johnsona

Dla Unii jest jasne, że brexit na podstawie umowy wynegocjowanej z Borisem Johnsonem to obecnie najlepsza możliwa opcja. Wielka Brytania jest tak podzielona, a główna siła opozycyjna tak słaba i niezdecydowana, że nawet najwięksi unijni zwolennicy pozostania Wyspiarzy w UE nie chcą już kontynuacji tego spektaklu.

Aktualizacja: 21.10.2019 14:22 Publikacja: 20.10.2019 20:03

Anna Słojewska: Unia Europejska po stronie Borisa Johnsona

Foto: AFP

Opera mydlana trwa. Boris Johnson wynegocjował porozumienie o brexicie z UE, ale Izba Gmin zażądała od niego złożenia w Brukseli wniosku o opóźnienie wyjścia z Unii.

Interesów jest tam wiele: jedni chcą pozostania w UE, inni wyjścia, ale na warunkach, które zapewnią ściślejsze więzy z Unią, jeszcze inni popierają projekt Johnsona o maksymalnym oderwaniu się od Wspólnoty, ale nie podobają im się koncesje dotyczące Irlandii Północnej. Dla strony unijnej brytyjski premier przez wiele miesięcy stanowił problem, bo nie był w stanie przedstawić alternatywnej propozycji brexitu, skupiając się tylko na kontestowaniu umowy wynegocjowanej przez jego poprzedniczkę – i żądając rzeczy niemożliwych. Czy taka była jego taktyka od początku, czy też zajęło mu trochę czasu, żeby zrozumieć, o co chodzi – nie wiadomo. Ale faktem jest, że w końcu zaczął się zachowywać racjonalnie i w ostatniej chwili przedstawił opcje, na podstawie których dało się wynegocjować spójne porozumienie: przestrzegające czerwonych linii UE, a jednocześnie dające więcej suwerenności Irlandii Północnej.

Przeczytaj też: Brexit jeszcze nigdy nie był tak blisko

To dlatego Bruksela wcale nie jest zainteresowana przeciąganiem sprawy. Pomoże Johnsonowi w jego taktyce naciskania na opozycję i tworzenia wrażenia, że dla najnowszego projektu umowy rozwodowej nie ma alternatywy. Owszem, być może państwa członkowskie zgodzą się na przedłużenie brexitu, ale tylko jeśli Izba Gmin przyjmie najpierw umowę wynegocjowaną przez Johnsona. Wtedy takie przedłużenie miałoby tylko charakter techniczny i pozwalałoby na spokojne dokończenie wszystkich procedur ratyfikacyjnych.

Dla Unii jest jasne, że brexit na podstawie umowy wynegocjowanej z Johnsonem to obecnie najlepsza możliwa opcja. Wielka Brytania jest tak podzielona, a główna siła opozycyjna pod wodzą Jeremy’ego Corbyna tak słaba i niezdecydowana, że nawet najwięksi unijni zwolennicy pozostania Wyspiarzy w UE nie chcą już kontynuacji tego spektaklu.

Owszem, być może drugie referendum przyniosłoby zwycięstwo zwolennikom pozostania we Wspólnocie. Ale nawet jeśli, to podobnie jak w pierwszym referendum, różnica głosów byłaby minimalna. Zatrzymanie w Unii kraju targanego takimi wątpliwościami co do członkostwa w UE przyniosłoby więcej szkody niż pożytku.

Opera mydlana trwa. Boris Johnson wynegocjował porozumienie o brexicie z UE, ale Izba Gmin zażądała od niego złożenia w Brukseli wniosku o opóźnienie wyjścia z Unii.

Interesów jest tam wiele: jedni chcą pozostania w UE, inni wyjścia, ale na warunkach, które zapewnią ściślejsze więzy z Unią, jeszcze inni popierają projekt Johnsona o maksymalnym oderwaniu się od Wspólnoty, ale nie podobają im się koncesje dotyczące Irlandii Północnej. Dla strony unijnej brytyjski premier przez wiele miesięcy stanowił problem, bo nie był w stanie przedstawić alternatywnej propozycji brexitu, skupiając się tylko na kontestowaniu umowy wynegocjowanej przez jego poprzedniczkę – i żądając rzeczy niemożliwych. Czy taka była jego taktyka od początku, czy też zajęło mu trochę czasu, żeby zrozumieć, o co chodzi – nie wiadomo. Ale faktem jest, że w końcu zaczął się zachowywać racjonalnie i w ostatniej chwili przedstawił opcje, na podstawie których dało się wynegocjować spójne porozumienie: przestrzegające czerwonych linii UE, a jednocześnie dające więcej suwerenności Irlandii Północnej.

Komentarze
Czego o ministrze Zbigniewie Ziobro pisać dziś nie wolno
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin
Komentarze
Bogusław Chrabota: Patryk Jaki. Bonaparte prawicowych radykałów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk i Biedroń uderzają w partię Hołowni. Kto więcej zyska na tej przepychance?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Kłótnia o ambasadorów. Dlaczego rząd Tuska potrzebuje konfliktu z prezydentem