Szczepłek: Słowenia - Polska 2:0, pierwsza, bolesna strata

Kiedyś to musiało się stać i lepiej, że stało się teraz. Po czterech kolejnych zwycięstwach w eliminacjach mistrzostw Europy Polska przegrała pierwszy mecz. Słowenia nie grała dużo lepiej, ale była o dwie bramki lepsza. Pierwszy gol padł po rzucie rożnym. Nasi środkowi obrońcy nie upilnowali słoweńskiego stopera Aljaża Struny i w ten sposób straciliśmy pierwszego gola w eliminacjach.

Aktualizacja: 06.09.2019 23:04 Publikacja: 06.09.2019 21:54

Foto: AFP

Ta porażka niewiele zmienia. Polacy wciąż zajmują pierwsze miejsce w grupie, ale Austria, która odniosła „planowane” zwycięstwo nad Łotwą 6:0 i traci do nas tylko trzy punkty. W poniedziałek gramy w Warszawie właśnie z Austriakami i dobrze byłoby wygrać, aby wszystko wróciło do normy.

Spokój, jaki do tej pory towarzyszył polskim kibicom został w Lublanie nieco zmącony. Co z tego, że to nasza drużyna prowadziła grę, miała częściej piłkę, sprawiała wrażenie lepiej zorganizowanej, skoro niewiele z tego wynikało. Przez półtorej godziny żaden z Polaków nie oddał celnego strzału na bramkę. Bronił jej wybitny specjalista - Jan Oblak z Atletico Madryt. Kiedy Polacy mieli kilka rzutów rożnych, kopali piłkę zawsze tak samo, pod bramkę, gdzie Oblak już na nią czekał. To się nie mogło udać.

Gospodarze rzadziej podchodzili pod naszą bramkę, jednak kilkakrotnie byli blisko sukcesu. Dwa razy się udało, kilka razy dobrze bronił Łukasz Fabiański.

Krzysztofa Piątka jakby nie było, Piotr Zieliński, tym razem z prawej strony boiska, również był mało widoczny. Nawet Robert Lewandowski, zdany na siebie, przegrywał pojedynki.

Druga połowa wyglądała w naszym wykonaniu nieco lepiej, ale efekt był taki sam: akcje kończyły się najdalej na polu karnym, Oblak nie musiał bronić żadnego groźnego strzału. Niby każdy grał jak mógł najlepiej, ale nic z tego nie wynikało.

Reklama
Reklama

Mało tego, w 65. minucie Słoweńcy zdobyli drugą bramkę. Sposób, w jaki Andraż Sporar wyprzedził Michała Pazdana może oznaczać, że był to ostatni występ Pazdana w reprezentacji. Być może wynik byłby dla nas korzystniejszy, gdyby nie to, że minutę po stracie przez polski zespół drugiej bramki, rosyjski sędzia Siergiej Karasiow nie uznał gola, zdobytego - jak się wydawało prawidłowo - Lewandowski raczej nie faulował na chwilę prze strzałem Kamila Grosickiego.

Zmiany trzech zawodników w polskiej drużynie nic nie dały. Dwa gole przewagi pozwoliły Słoweńcom na spokojniejszą grę, podejmowanie ryzyka.

Tym razem o grze reprezentacji Polskibnie można powiedzieć nic dobrego. Dawid Kownacki zastępujący będącego w słabej formie Piątka nie był od niego lepszy. Jedynie Krystian Bielik w debiucie pokazał się z niezłej strony.

Jeśli Polacy pokonają w poniedziałek w Warszawie Austrię, o spotkaniu w Lublanie będzie się mówiło w kategoriach „wypadku przy pracy”. Jeśli nie, zacznie się robić nerwowo. Jakkolwiek by było, na alarm jeszcze dzwonić nie warto. Ale nasi piłkarze mogą sobie pluć w brodę, że przegrali w Lublanie z przeciwnikiem, który wcale nie był od nich lepszy.

 

Słowenia - Polska 2:0

Bramka: A. Struna (35), A. Sporar (65). Sędziował S. Karasiow (Rosja). Widzów 15 231

Reklama
Reklama

Słowenia: Oblak - Stojanovic, Struna, Mevlja, Balkovec - Ilicic, Krhin, Kurtic, Verbic (62, Crnigoj) - Bezjak, Sporar (86, Popović)

Polska: Fabiański - Kędziora, Bednarek, Pazdan, Bereszyński - Zieliński, Krychowiak, Klich (70, Błaszczykowski), Grosicki (70, Bielik) - Lewandowski, Piątek (76, Kownacki)

 

Tabela

Polska              5            12          8-2

Austria             5             9           13-6

Reklama
Reklama

Słowenia          5             8           9-3

Izrael               5             8           9-8

Macedonia Płn  5             5           6-8

Ta porażka niewiele zmienia. Polacy wciąż zajmują pierwsze miejsce w grupie, ale Austria, która odniosła „planowane” zwycięstwo nad Łotwą 6:0 i traci do nas tylko trzy punkty. W poniedziałek gramy w Warszawie właśnie z Austriakami i dobrze byłoby wygrać, aby wszystko wróciło do normy.

Spokój, jaki do tej pory towarzyszył polskim kibicom został w Lublanie nieco zmącony. Co z tego, że to nasza drużyna prowadziła grę, miała częściej piłkę, sprawiała wrażenie lepiej zorganizowanej, skoro niewiele z tego wynikało. Przez półtorej godziny żaden z Polaków nie oddał celnego strzału na bramkę. Bronił jej wybitny specjalista - Jan Oblak z Atletico Madryt. Kiedy Polacy mieli kilka rzutów rożnych, kopali piłkę zawsze tak samo, pod bramkę, gdzie Oblak już na nią czekał. To się nie mogło udać.

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama