Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski szuka poparcia rolników na wszelkie sposoby. Oświadczył niedawno, że bobry należy uznać za „zwierzęta jadalne". „Prowadzone są rozmowy z ministrem środowiska w kierunku uznania bobra za zwierzynę łowną oraz w zakresie możliwości wykorzystania przez myśliwych tak pozyskanego mięsa na użytek własny" – poinformowało nas ministerstwo w odpowiedzi na pytanie o medialne doniesienia na temat krucjaty ministra przeciw bobrom.

Właściwie nie ma się co dziwić. Minister zafundował już zagładę dzikom. Próżno teraz szukać w lesie lochy z małymi, wysychają kałuże błota pod świerkami, w których taplały się te zwierzęta, brak świeżych śladów na piaszczystych, leśnych drogach. Miało to zapewnić wolność od groźnego świńskiego wirusa. Czy poradzono więc sobie z ASF? Nie. Bo rolników trzeba by nauczyć procedur sanitarnych przed wejściem do chlewu, a tym ministerstwo się nie zajmuje, bo to mogłoby wyborców zdenerwować. Ale za to dzięki masowemu odstrzałowi dzików buraki zostaną na polu, a koła łowieckie nie będą musiały płacić odszkodowań.

Tak samo będzie z bobrami. Nikt raczej nie będzie ich spożywał, choć kiedyś Kościół traktował bobra jak rybę i dopuszczał konsumpcję w poście. Wątpię też, czy ruszy z kopyta (ogona?) produkcja bobrowych afrodyzjaków, choć zgodne jest to z modelem rodziny wielodzietnej lansowanym przez władzę. Chodzi o to, by bobry nie przeszkadzały rolnikom i nie budowały swoich żeremi tam, gdzie nie trzeba. A nie trzeba... nigdzie, zważywszy że np. przez środek rezerwatu Biebrzy ma przebiegać droga ekspresowa S16. Bobry czeka więc niechybnie koniec.

Ale to nie wszystko. Minister domaga się zmian także w Polskim Związku Łowieckim. I choć resort zapewnia, że PZŁ to domena Ministerstwa Środowiska, podczas spotkania z izbami rolniczymi minister Ardanowski żądał usunięcia resztek ekologicznie myślących myśliwych, tych właśnie, którzy ?nie chcą współpracować przy wprowadzaniu „ostatecznych rozwiązań" wobec kolejnych gatunków. Mają karnie strzelać ?na rozkaz ministra – i już!

Zorganizowanie resortowej ?„siły zbrojnej", której zadaniem byłoby minimalizowanie strat rolniczych, to pomysł, który ?przyniesie ministrowi rozgłos światowy. Kiedy jednak król Hiszpanii Juan Carlos złamał biodro, strzelając do słonia, co spowodowało konieczność dwóch skomplikowanych operacji, obywatele zaczęli mówić o „klątwie słonia". Być ?może bobry odwdzięczą się ministrowi, budując pod resortem rolnictwa żeremia?