Szułdrzyński: Film o pedofilii w Kościele zupełnie zaskoczył PiS

Można było nie przewidzieć, że dokument Sekielskiego obejrzy kilkanaście milionów ludzi w ciągu pierwszych trzech dni. Ale nieprzewidzenie, że będzie on ważnym momentem w kampanii to już potężny polityczny błąd.

Aktualizacja: 15.05.2019 14:18 Publikacja: 14.05.2019 15:25

Szułdrzyński: Film o pedofilii w Kościele zupełnie zaskoczył PiS

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Choć data premiery filmu Tomasza Sekielskiego znana była od dawna, dokument zaskoczył sztabowców Prawa i Sprawiedliwości. O tym, że film zostanie udostępniony widzom 11 maja, media pisały na początku stycznia. Mimo to wiele wskazuje na to, że nie został on uwzględniony w kampanijnych planach PiS. Jeszcze w sobotę Jarosław Kaczyński mówił o tym, że trzeba bronić w Polsce tradycyjnych wartości, przedstawiając się jako obrońcę wiary i Kościoła. W poniedziałek ruszyć miała akcja ocieplania wizerunku prezesa PiS, na początku tygodnia zaplanowano również podróż kampanijnych Szydło- oraz Morawiecko-busów po Polsce. I planów nie zmieniono.

Gdy cała Polska od dwóch dni żyła dokumentem o pedofilii w Kościele uśmiechnięty prezes Kaczyński opisywał w „Pytaniu na Śniadanie” w telewizji publicznej swoje niesforne koty, opowiadał jakie dania z grilla lubi najbardziej, jak również przedstawiał wyższość schabowego z kapustą i pierogów ruskich nad wymyślnymi daniami kuchni francuskiej. Kaczyński zdradził też, że lubi pogawędki towarzyskie z Julią Przyłębską, prezes Trybunału Konstytucyjnego, czym przy okazji dał do ręki argument wszystkim, którzy mówili o politycznym przejęciu TK. Biorąc pod uwagę, że prezes PiS zajmuje pierwsze miejsca w rankingach nieufności, ukazywanie go jako dobrotliwego kociarza jest rzeczywiście niezłym kampanijnym trikiem. Ale realizowanie tego akurat w tym momencie, jest dowodem, że albo PiS jedynie rozminął się ze społecznymi emocjami, albo całkiem stracił kontakt z rzeczywistością. Można było nie przewidzieć, że film będzie cieszył się aż takim zainteresowaniem. Ale nie przewidzenie, że będzie ważnym momentem w kampanii, to już poważny polityczny błąd.

Jeśli w dodatku posłuchać wypowiedzi polityków PiS po premierze tego filmu widać jak wielki zapanował tam chaos. Zdaniem jedynki PiS w wyborach PE z Warszawy Jacka Saryusza Wolskiego sprawa pedofilii to temat zastępczy, wykreowany by jątrzyć. Biorąc pod uwagę, że w ciągu pierwszych trzech dni od premiery odtworzono go 11 milionów zaś tylko w poniedziałek w sieci wspomniano go 38 milionów razy, twierdzenie o „temacie zastępczym” jest nie tylko lekceważące, dla wszystkich, którzy się tym filmem przejęli, ale też dowodzi tego, że europoseł nie zrozumiał skali problemu. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki uznał, że film to atak na Kościół, choć przewodniczący episkopatu i prymas podziękowali jego autorom za przedstawienie wstrząsających relacji ofiar pedofilii i przeprosili za zło w Kościele. Poseł Zbigniew Gryglas porównał film do Mein Keimpf Adolfa Hitlera.

Taka kakofonia pokazuje, że wbrew buńczucznym zapowiedziom cześć polityków PiS ta kampania jest zupełnie inna niż w 2015 roku. Wtedy tak niespójny przekaz nie był możliwy. PiS wygrał trzy razy w tamtym roku dlatego, że miał nie tylko dobre pomysły, nie tylko dobrze reagował na wydarzenia, ale też – uznając, że działa w niekorzystnym otoczeniu medialnym – niezwykle pilnował spójności swojego przekazu. Dziś, gdy partia rządząca dysponuje telewizją publiczną i kilkoma sprzyjającymi jej mediami tej czujności brak. W efekcie polityczny przekaz kampanijny się jej zupełnie rozjeżdża. Jest to zrozumiałe z powodu działania rozmaitych ośrodków – ciężko równocześnie koordynować komunikację ośrodka prezydenckiego, ponad dwustu posłów, kilkudziesięciu ministrów i wiceministrów i samej centrali partyjnej. Nie zmienia to jednak faktu, że nie widać nawet prób takiej koordynacji.

Na tym tle prezes PiS i premier Morawiecki a także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zrozumieli wagę problemu i zapowiedzieli zwiększenie kar za pedofilię. Szybko bowiem zrozumieli, że nie są w stanie wygrać ze społecznymi sympatiami, które po filmie stoją po stronie ofiar seksualnego wykorzystywania nie zaś po stronie Kościoła, więc dołączyli do walki z pedofilią. Tyle tylko, że zaciął się też sprawny dotąd mechanizm sejmowy. PiS, który potrafił dotąd w ciągu kilkunastu godzin zgłosić ustawę, przepchnąć ją przez Sejm i Senat i jeszcze na końcu uzyskać podpis prezydenta spóźnił się o kilkadziesiąt godzin z własnym projektem zaostrzającym karę za pedofilię. Kampanijny wyścig w tej sprawie wygrała Koalicja Obywatelska, która już w poniedziałek rano przedstawiła swój projekt dotyczący przedłużenia przedawnienia się przestępstwa pedofilii, w efekcie czego działanie PiS nie dość, że było spóźnione, to jeszcze wyglądało na wymuszone przez opozycję. A to dla partii rządzącej szczególny sygnał alarmowy.

Kampania wyborcza koalicji pod wodzą Grzegorza Schetyny przez wiele tygodni nie mogła złapać tempa. Ale właśnie złapała drugi oddech. Schetyna szybciej niż Kaczyński zareagował na film Sekielskiego parafrazując słowa Kaczyńskiego, który mówił, że ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę. Lider Koalicji Europejskiej w odpowiedzi na dokument stwierdził, że na polskie państwo podnosi rękę ten, kto podnosi rękę na polskie dzieci. Jeszcze niedawno przewaga PiS nad opozycją była tak duża, że rządzący nie mieli się czym przejmować. Ale wielki ładunek emocji, jaki wywołał film Sekielskiego, wraz z poważnymi błędami PiS, może to szybko zmienić.

Choć data premiery filmu Tomasza Sekielskiego znana była od dawna, dokument zaskoczył sztabowców Prawa i Sprawiedliwości. O tym, że film zostanie udostępniony widzom 11 maja, media pisały na początku stycznia. Mimo to wiele wskazuje na to, że nie został on uwzględniony w kampanijnych planach PiS. Jeszcze w sobotę Jarosław Kaczyński mówił o tym, że trzeba bronić w Polsce tradycyjnych wartości, przedstawiając się jako obrońcę wiary i Kościoła. W poniedziałek ruszyć miała akcja ocieplania wizerunku prezesa PiS, na początku tygodnia zaplanowano również podróż kampanijnych Szydło- oraz Morawiecko-busów po Polsce. I planów nie zmieniono.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego