Bezkompromisowy minister koordynator służb w rządzie PiS Mariusz Kamiński w 2017 r. zapewniał, że wnet zostanie uchwalona ustawa, która w jednym akcie prawnym zbierze przepisy antykorupcyjne, lobbingowe i regulujące dostęp do informacji.

Projekt ustawy o jawności życia publicznego był niezwykle surowy wobec polityków: wprowadzał wiele twardych zakazów, m.in. pełnienia funkcji w jakichkolwiek spółkach prawa handlowego, a także prowadzenia działalności gospodarczej w takiej spółce, zarządzania działalnością, a nawet bycia jej przedstawicielem lub pełnomocnikiem. Obecnie w przypadku posłów podobny zakaz (obwarowany jednak mniejszymi sankcjami) funkcjonuje tylko w przypadku spółek z udziałem mienia państwowego lub komunalnego.

Ustawa miała być młotem na skorumpowanych i nadużywających swoich stanowisk do załatwiania interesów, rozpuszczonych władzą polityków. Projekt w marcu 2018 r. nieoczekiwanie zatrzymał się jednak w triumfalnym pochodzie do dobrej zmiany. Polityka uczy kompromisów nawet osoby o tak niezłomnym wizerunku jak Mariusz Kamiński.

Być może powodem wstrzymania prac nad projektem było to, że nie mógł ich nadzorować prezes partii Jarosław Kaczyński, zajęty w tym czasie rozmowami na temat inwestycji spółki Srebrna, uzbrojony w pełno- mocnictwa udziałowca spółki.

W czwartek rzeczniczka partii Beata Mazurek napisała na Twitterze: „Uwag do oświadczeń majątkowych Jarosława Kaczyńskiego nikt nie zgłaszał”. I właściwie należy PiS pogratulować. Co by było, gdyby partia pozwoliła swojemu koordynatorowi ds. służb przeprowadzić to, o czym marzył rok wcześniej?