Imposybilizm, który wytykał poprzednim rządom Kaczyński, polegał na tym, że wobec fundamentalnych reform rządzący bezradnie rozkładali ręce. 500plus? Nie stać nas. Głębokie reformy? Są uwarunkowania międzynarodowe. Polityka zagraniczna? Pamiętajmy o swoim miejscu w szyku – etc., etc.

PiS postanowił więc pokazać, że – jak mawiają Anglosasi – sky is the limit, czyli, wzorem Adama Mickiewicza, mierzyć siły na zamiary. Jeśli prawo nam przeszkadza – zmieniamy prawo. Jeśli UE kręci nosem – idziemy na zwarcie z UE. Mamy większość w parlamencie i nie wahamy się jej użyć. Fakt, że jak dotąd (poza pojedynczymi wpadkami - vide ustawa o IPN), PiS w żadnej sprawie nie robi kroku wstecz jest, moim zdaniem, jednym z najważniejszych powodów sondażowej przewagi tej partii nad całą resztą stawki. Opozycja na tle PiS wydaje się pozbawiona wigoru, niezdecydowana, koncentrująca się bardziej na oratorskich popisach i wymyślaniu kolejnych przymiotników na temat sposobu sprawowania rządów przez partię Jarosława Kaczyńskiego, a nie na realnym działaniu. W efekcie wyborca, nawet jeśli w tym czy w owym z PiS się nie zgadza, docenia ów PiS-owski posybilizm. Jeśli nawet PiS się pomyli – to potem coś zmieni, bo PiS de facto jest w ciągłym politycznym ruchu.

Czytaj także: Rządy PiS muszą skutkować społeczną frustracją

Ów posybilizm kryje w sobie jednak zapowiedź prawdopodobnej – i bardzo bolesnej - klęski Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego? Bo podporządkowując sobie TK, walcząc z Sądem Najwyższym, dokonując rewolucji kadrowej w sądach, zmieniając ordynację wyborczą w sposób ewidentnie korzystny dla siebie, a nade wszystko ignorując konstytucyjne wątpliwości w sytuacji, gdy przeszkadzają one w realizacji owej idei posybilizmu, PiS rozmontowuje cały system umieszczonych w systemie politycznym bezpieczników. A są to bezpieczniki ważne – mają bowiem chronić siły, którym w danej chwili jest nie po drodze z władzą, przed ową władzą. Bo przecież np. sześcioletnia kadencja I prezes SN nie służy temu, by zapewnić zajmującemu to stanowisko sędziemu atrakcyjną synekurę na sześć lat, lecz temu, by po zmianie władzy na części stanowisk w państwie pozostawały osoby, które owych stanowisk władzy nie zawdzięczają. Ergo – mogą patrzeć władzy na ręce (to samo dotyczy np. dziewięcioletniej kadencji sędziów TK, pięcioletniej kadencji Rzecznika Praw Obywatelskich, sześcioletniej kadencji prezesa NIK etc.). Z tego samego powodu np. sędziowie Sądu Najwyższego USA wybierani są dożywotnio – dzięki temu nie ma ryzyka, by posiadający potężne uprawnienia prezydent Stanów Zjednoczonych podporządkował sobie tamtejszy SN, co – przy posiadaniu większości w Kongresie – dałoby mu władzę niemal absolutną. A władza absolutna – jak zauważył dawno temu Lord Acton – deprawuje w sposób absolutny.

Dziś PiS tych wszystkich bezpieczników nie potrzebuje, bo sam dzierży władzę. Wykręca je więc, by pokazać wszystkim: „Mówili, że nie można? No to zobaczcie”. Politycy PiS kalkulują zapewne tak, że nawet, gdyby dzisiejsza opozycja przejęła władzę, to – znając jej charakter – rozliczenie PiS-u ograniczy do retorycznych popisów z sejmowej mównicy, a w tym czasie zaprojektowane na nowo przez PiS bezpieczniki w postaci przejętego wcześniej SN czy TK, będą chroniły dorobku rządów PiS.

W tej układance warto jednak wziąć pod uwagę fakt, że o ile możemy z pewną dozą prawdopodobieństwa przewidywać, jak będzie wyglądała polska scena polityczna w czasie przyszłorocznych wyborów, o tyle tego, jak będzie wyglądała za pięć lat, wiedzieć już nie możemy. A PiS-owski posybilizm dla każdego kolejnego rządu będzie precedensem, po który w razie potrzeby na pewno ów rząd chętnie sięgnie. I, jeśli za owe pięć lat, na polskiej scenie politycznej pojawi się siła nieco bardziej energiczna niż obecna opozycja, która w dodatku będzie miała wizję państwa inną niż ta, prezentowana przez PiS – wówczas te same metody, z których dziś korzysta partia Jarosława Kaczyńskiego, z całą pewnością zostaną wykorzystane do zburzenia do fundamentów wszystkiego co PiS zbudował.

Politycy PiS, którzy dziś swobodnie żonglują przepisami prawnymi uzasadniając dowolne swoje działanie powinni pamiętać, że każda akcja wywołuje reakcję. A nawet wielkie zwycięstwa często okazują się pyrrusowe.