Ten komentarz mógł być poświęcony wyłącznie społecznym konsekwencjom trendu robotyzacji produkcji. Mamy bowiem modelową sytuację uprawniającą do takiego lamentu: w polskich zakładach Volkswagena część pracowników zostanie zastąpiona przez 450 nowych robotów, dzięki którym proces budowy karoserii będzie zautomatyzowany w 80 proc.

Maszyny wypierają ludzi, co gorsza, w zagranicznej firmie, która woli roboty od naszych wykwalifikowanych kadr. Można by napisać o kolejnym sukcesie naszego kraju – potężny koncern podejmuje decyzję o rozbudowie i modernizacji swoich zakładów w Polsce, przeznaczając na to ok. 2 mld zł. Jest się z czego cieszyć – stajemy się znaczącym centrum produkcji samochodów dostawczych, wszak obok Volkswagena swój gliwicki zakład na produkcję aut użytkowych przestawiać będzie także koncern PSA, do którego należy teraz fabryka Opla. Mamy zatem modelową sytuację uprawniającą do dumy ze znakomitego gruntu, jaki nasz kraj przygotował dla inwestorów. Jednak komentarz nie będzie o tym.

Bo ciesząc się z biznesowej decyzji Volkswagena i ubolewając nad losem pracowników, na których przeszkolenie i ewentualne przekwalifikowanie do nowej pracy firma zagwarantowała zresztą dość sporo pieniędzy, mamy tu do czynienia z sytuacją, która zdarzać się będzie coraz częściej. Przemysł, nie tylko motoryzacyjny, czekają ogromne wyzwania związane z cyfryzacją, robotyzacją, ba, fundamentalną zmianą podejścia do samej produkcji, której celem jest wzrost efektywności i elastyczności. Nie da się od tego uciec. To wszystko, ubrane w hasło Przemysł 4.0, nie było w Polsce dotąd aż tak widoczne, choć wiele firm zmierza już w tę stronę. Widać to doskonale po stopniu zrobotyzowania naszego przemysłu: w Polsce w 2017 r. na 10 tys. pracowników przypadało 36 automatów, gdy w Europie – 106. To pokazuje innowacyjną przepaść, którą musimy zasypać, żeby świat znowu nam nie uciekł.

Oczywiście nie ma nic za darmo. Według raportu A.T. Karney „Robotic Process Automation" robotyzacja polskich firm może przebiegać według dwóch scenariuszy. W najczarniejszej wizji dojdzie do niekontrolowanego wzrostu bezrobocia oraz konsekwencji społecznych i gospodarczych. Ale jest też druga opcja, sam proces automatyzacji kryje w sobie bowiem potencjał do generowania dodatkowego PKB i odciążania ludzi w niesatysfakcjonujących rodzajach pracy. Ale żeby wykorzystać te zmiany do wykonania skoku bez społecznych strat, konieczny będzie wysiłek pracowników związany z rozwojem tych kompetencji, na które pojawi się popyt. Niezbędna jest zmiana systemu edukacji, który musi się przygotować na zawody, których może nawet jeszcze nie znamy. Tego wszystkiego nie da się zrealizować bez współpracy biznesu, rządu i samych pracowników.

Inwestycyjna decyzja Volkswagena mogłaby więc być początkiem dyskusji o tym, jak modernizować gospodarkę. Od tego będzie zależeć, jak wyglądać będzie Polska 4.0.