Zaczęło się od niejasnych przepisów, opóźnionych deklaracji władz, kiedy i z kim będzie można wyjechać i jak będzie wyglądał hotelowy pobyt gości w reżimie sanitarnym. Do tego doszły niejasności, kiedy i dla kogo będzie słynny już bon wakacyjny, który ma pomóc branży turystycznej.

Zamieszanie sprawiło, że wiele hoteli postanowiło się nie otwierać na długi czerwcowy weekend. Wielu turystów też chciało przeczekać tę datę, by się przekonać, jak będzie. A było różnie. Pojawiły się informacje o potwornej drożyźnie w kurortach, nie dopisała pogoda, a władze poinformowały o otwarciu granic. To ostatnie wydarzenie spowodowało, że coraz więcej rodzin jednak rezygnuje z urlopu w Polsce. Hasło „zostań w kraju" nie przekonało wszystkich.

Po rezerwacjach widać, że najlepiej „schodzą" domki, w których rodzina większa lub mniejsza może zamieszkać w jakimś oddaleniu od reszty gości. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się takie miejsca, gdzie samemu można przyrządzać posiłki. Wyraźnie także widać, że w tym roku goście niekoniecznie chcą mieszkać w dużych kombinatach turystycznych, chyba że gwarantowane są tam wyjątkowe atrakcje.

Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego informuje, że w sytuacji kiedy wypełnienie obiektów nie sięga nawet połowy, ceny poszły w dół. Chyba jednak nie wszędzie. Bo w hotelach dobrych, dużych, gwiazdkowych ceny są wyższe nie tylko od zeszłorocznych, ale i porównywalne z tymi w zagranicznych luksusowych kurortach. Może to być dowód bezradności w kontrolowaniu kosztów, może być testowaniem rynku i sprawdzaniem, ile tak naprawdę w kryzysie konsument wytrzyma. To bardzo ryzykowna taktyka. Bo ponad 1000 złotych za dwuosobowy pokój ze śniadaniem nawet w szczycie sezonu to przy polskich zarobkach i płacach bardzo, ale to bardzo drogo. Stąd goście wybierają miejsca, gdzie jest taniej.

Nic więc nie wskazuje, żeby sytuacja nagle miała się odwrócić na korzyść branży hotelowej, zwłaszcza w przypadku dużych obiektów. Wykrycie Covid-19 w nadmorskim uzdrowisku i konieczność zatrzymania na kwarantannę wszystkich tam zakwaterowanych pokazuje, jakie mogą być wakacje 2020. Bo pandemia zmieniła bardzo letnie urlopy i zapewne w równym stopniu samym urlopowiczom, jak i całej branży, która taktykę na czasy przetrwania powinna bardzo dobrze przemyśleć.