Rząd wreszcie poszedł po rozum do głowy. Najwyraźniej popatrzył, jak swoim gospodarkom i firmom pomagają inni. Zrozumiał, że obwarowane przeróżnymi warunkami półśrodki w postaci zwolnień z opłacania składek czy dopłat do postojowego, choć oczywiście też potrzebne, nie zapewnią firmom płynności finansowej i przetrwania, a co za tym idzie, nie uratują ogromnej części miejsc pracy. A bez tego nie ma co marzyć o szybkim wydobyciu gospodarki z głębokiego kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa.

Przedsiębiorcy mocno narzekali na dwie pierwsze tarcze. Że są spóźnione, bo pierwsza weszła w życie z początkiem kwietnia. Że są za słabe, bo zapisana w nich pomoc jest zdecydowanie zbyt niska. Mówili wręcz o tarczy z tektury albo o dziurawej tarczy. Skarżyli się, że rząd ich nie słucha, nie bierze pod uwagę ich postulatów, ignoruje ich potrzeby albo po prostu nie rozumie. W badaniu przeprowadzonym przez Business Centre Club przedsiębiorcy proszeni o wskazanie największych barier przy wnioskowaniu o pomoc z tarczy wskazywali niejasność przepisów (88,6 proc.), nadmiar biurokracji (42,9 proc.), niedostateczne wsparcie urzędników (40 proc.), wreszcie uznaniowość decyzji o przyznaniu pomocy (34,3 proc.).

Ale pojawiła się nadzieja, tarcza 3.0, którą rząd nazywa też tarczą finansową, w odróżnieniu od dwóch poprzednich tarcz, zwanych antykryzysowymi. Ogłaszając tarczę 3.0, rząd zapowiedział wpompowanie co najmniej 100 mld zł pomocy bezpośrednio do firm. Na subwencje mogą liczyć wszystkie firmy. Cel jest jasny: pomoc firmom w utrzymaniu płynności finansowej i ochrona miejsc pracy. A podstawowe warunki uzyskania pomocy proste: utrzymanie działalności i niezwalnianie pracowników. Wszystko bez stosu dokumentów, na podstawie formularza składanego przez internet, na oświadczenie weryfikowane ostatecznie w przyszłości, gdy sytuacja wreszcie się uspokoi. 25 mld zł z tarczy 3.0 ma zasilić duże firmy. Mogą liczyć na finansowanie płynnościowe m.in. w postaci preferencyjnych pożyczek, częściowo bezzwrotnych. Te rozwiązania czekają jeszcze na akceptację Komisji Europejskiej. KE zgodziła się już za to na zapisaną w najnowszej tarczy pomoc w wysokości 75 mld zł dla mikro-, małych i średnich firm zatrudniających od 1 do 249 pracowników. To grube kilkaset tysięcy firm, które ucierpiały. Także tu do przedsiębiorców trafią częściowo bezzwrotne pożyczki. Czyli po prostu żywa gotówka. To, czego najbardziej im dziś potrzeba do przetrwania.

Przedsiębiorcy są zgodni: – To wreszcie dobry projekt. Zgodnie też jednak pytają: – Dlaczego przygotowany tak późno? – Gdyby był wcześniej, gdyby to ogłoszono przy okazji tarczy antykryzysowej 1.0, nastroje w biznesie pewnie byłyby lepsze – mówią. A tysiące biznesów, które już się zamknęły albo zamkną w najbliższych dniach, bo pomoc dotrze za późno, dałoby się uratować. Przez tę rządową ostrożność albo może powściągliwość ich pociąg już niestety odjechał.