W obozie Zjednoczonej Prawicy mówi się, że to nie przypadek, iż temat pojawia się właśnie teraz, i że jest obliczony przede wszystkim na powiększenie podziałów i politycznych emocji w Polsce. – Jednocześnie to odwrócenie uwagi od prawdziwych przyczyn katastrofy – mówi nam ważny polityk obozu rządzącego. Politycy PiS stawiają sprawę jasno. – Trudno ten wniosek traktować inaczej niż jako swego rodzaju prowokację – ocenił w rozmowie z Onetem wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk. Prokuratura Krajowa twierdzi, że w aktach sprawy nie ma nagrania ani stenogramu takiej rozmowy.

Wnioski i kontrwniosek

Po tym jak polska prokuratura wystąpiła o areszty dla kontrolerów, Rosja wystosowała inny wniosek. Polska prokuratura chce przedstawić trzem rosyjskim kontrolerom, którzy w 2010 r. pełnili służbę na lotnisku w Smoleńsku, zarzuty umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu powietrznym, skutkującej śmiercią wielu osób. We wrześniu wnioski do warszawskiego sądu o ich tymczasowe aresztowanie skierował badający katastrofę zespół śledczy w Prokuraturze Krajowej. Jeśli sąd zastosuje areszty, to otworzy drogę do wydania za kontrolerami międzynarodowego listu gończego – gdyby wyjechali poza Rosję, mogliby zostać zatrzymani i doprowadzeni do prokuratury w Polsce.

Koncepcja stawiania zarzutów kontrolerom nie jest nowa, a obecne wnioski o areszty to wynik odczytu rejestratora P500 z wieży kontroli lotów w Smoleńsku, w tym nagrań rozmów kontrolerów z pilotami samolotu (zapisanymi także przez rejestrator na pokładzie tupolewa). Dzięki analizie fonoskopijnej Biura Badań Kryminalistycznych ABW udało się odczytać dodatkowe zdania i słowa oraz przypisać poszczególne wypowiedzi konkretnym osobom. I tak, śledczy mieli ustalić, że radiolokacyjny system lądowania, z którego korzystała obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku, był niesprawny. Na monitorach zanikał punkt oznaczający pozycję samolotu. Kontrolerzy nie znali więc położenia tupolewa, a mimo to nie przerwali podchodzenia do lądowania i nadal wydawali pilotom komendy zezwalające na zniżanie i warunkowe próbne podejście do lądowania.

Z kolei teraz Prokuratura Generalna Rosji skierowała do Polski wniosek o „pomoc prawną" i chce przesłania fonogramu rozmowy telefonicznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Jarosławem Kaczyńskim podczas ostatniego lotu prezydenta RP. Rzecznik rosyjskiej prokuratury Andriej Iwanow powiedział, że strona rosyjska wnioskuje o „fonogram i stenogram rozmowy telefonicznej", bo informacje dotyczące tej rozmowy „wymagają oceny rosyjskich organów śledczych". Że taka rozmowa istnieje, twierdzi były sędzia Wojciech Łączewski. O jej istnieniu mówił kilka tygodni temu w wywiadzie dla „GW" .

Historyczne kłamstwa

To nie jest jedyna sprawa dotycząca przeszłości, która wraca w ostatnim czasie. Kłamstwa na temat zbrodni katyńskiej wciąż żyją w Rosji. I co więcej, są szerzone w miejscach, gdzie NKWD niegdyś mordowało polskich oficerów. W ubiegłym tygodniu w okolicach Ostaszkowa odbyła się konferencja naukowa, której uczestnicy rozmawiali o relacjach rosyjsko-polskich oraz o „trudnych sprawach historycznych", do których zaliczyli „los polskich jeńców wojennych w ZSRR w latach 1939–1941". „Uczestniczy konferencji odnotowują, że w ciągu dziesięcioleci uformowało się upolitycznione i tendencyjne podejście dotyczące tak zwanej sprawy katyńskiej, które nie odpowiada zasadom obiektywizmu i historyzmu" – czytamy w komunikacie podsumowującym. – W naszej ocenie wersja historii propagowana podczas konferencji miała na celu zafałszowanie odpowiedzialności NKWD za zbrodnię katyńską – reagowała Ambasada RP w Moskwie. Współorganizatorem konferencji było wpływowe Rosyjskie Towarzystwo Wojenno-Historyczne, powołane osobiście przez Władimira Putina. Na jego czele stoi Władimir Miedinski, były minister kultury, a obecnie doradca prezydenta Rosji.