Dla niemieckich władz kluczowy jest rok 1953 r. Wtedy Bolesław Bierut zrzekł się rekompensat nie tylko od NRD, ale w ogóle od Niemiec. Na ten akt powołują się od 65 lat rządy RFN, odmawiając rozmów w sprawie rozliczeń z Polską.
Jednak w czasie zorganizowanej w czwartek przez Instytut Zachodni konferencji, w której po raz pierwszy wzięli udział poważni naukowcy z Niemiec, dr hab. Magdalena Bainczyk wskazała, że ten argument można podważyć na gruncie prawnym. Polski rząd działał bowiem pod przymusem: dzień wcześniej z reparacji zrezygnował ZSRR, zaś zgodnie z układem w Poczdamie to poprzez Związek Radziecki PRL miała otrzymywać rekompensaty za straty wojenne (15 proc. sumy uzyskanej przez Moskwę). Warszawa nie miała więc wyboru, tym bardziej że Kreml zagroził, że jeśli Polska nie zrezygnuje z reparacji, Rosjanie będą kontynuowali import za bezcen kilkunastu ton polskiego węgla rocznie, co prawdopodobnie było droższe niż reparacje, które dostawaliśmy od NRD.
Włosi poszli najdalej
Jest też jasne, że o ile akt z 1953 r. obejmuje reparacje, czyli środki, które mają choć częściowo zrekompensować państwu kolosalne zniszczenia wojenne, to nie obejmuje odszkodowań: indywidualnych wypłat dla osób, które ucierpiały w czasie okupacji. W Polsce było ich co najmniej 10 mln, dziś większość nie żyje.
Prof. Lutz Klinkhammer, dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Rzymie, ostrzega jednak w rozmowie z „Rz", że dopominanie się przez Polaków sprawiedliwości od Niemiec poprzez procesy prawne to droga przez mękę. Włochy zaszły tu najdalej: tamtejsze sądy uznały, że są władne orzekać wypłaty przez RFN kompensat za cierpienia poszczególnych Włochów z rąk III Rzeszy (jesienią 1943 r. Rzym wypowiedział wojnę Berlinowi) mimo idącego w przeciwnym kierunku orzeczenia Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Włoski Trybunał Konstytucyjny uznał bowiem, że immunitet Republiki Federalnej na terenie Włoch należy złamać, bo chodzi o przypadki szczególnego okrucieństwa.
– Mamy więc osoby, które otrzymały korzystne wyroki włoskich sądów, ale Niemcy nie wypłaciły im ani jednego euro – mówi Klinkhammer.