W trakcie pandemii biedniejsza część społeczeństwa szuka sposobu na związanie końca z końcem, a bogatsza nie ma, jak zaspokajać swoich zwykłych potrzeb konsumpcyjnych. Mniej lub bardziej zaskakującym efektem tego, że zamożni nie mają na co wydawać pieniędzy jest rosnąca sprzedaż luksusowej biżuterii, szczególnie diamentów i złotych naszyjników.
Zgodnie z danymi firmy analitycznej Edhan Golan Diamond Research&Data w USA po początkowych spadkach rynek biżuterii odbił od dna i zaczął latem mocno zyskiwać. W sierpniu 2020 sprzedaż była o 10 procent wyższa niż w sierpniu 2019 i wyniosła 5,25 mld dolarów. Dane analityków potwierdzane są przez firmy działające na rynku – Signet Jewelers, do której należą marki Kay Jewelers i Zales twierdzi, że ze wstępnych danych za sierpień wynika, że sprzedaż wzrosła o 10,9 proc. w stosunku do sierpnia 2019.
Z kolei Tiffany, która mocno odczuwa brak ruchu turystycznego, zauważa znacząca poprawę w sprzedaży w sierpniu i wrześniu w porównaniu do mają. Znakomite wyniki ma osiągać zwłaszcza najnowsza linia produktów ze złota i złota z diamentami.
Niektórzy ekonomiści uważają, że gwałtowne ożywienie na rynku luksusowej biżuterii wskazuje na to, że ożywienie gospodarcze ma kształt litery K, czyli po załamaniu bogatsza część społeczeństwa szybko wraca do normy, podczas gdy biedniejsza nadal jest w trendzie spadkowym.
- Dolna część społeczeństwa mocno oberwała i szczerze, nie kupuje biżuterii. Tymczasem górna część siedzi na niewydanych dochodach i poziom oszczędności jest teraz bardzo wysoki – mówił CNN Daniel Bachman z Deloitte.