Jednym z argumentów na rzecz częstszych zakupów w internecie jest przekonanie konsumentów o tym, że skoro nie muszą one płacić za utrzymanie sieci sklepów, to muszą być tańsze. Często faktycznie tak jest, ale mają za to inne wysokie obciążenia i w efekcie na sprzedaży zarabiają mniej niż stacjonarne placówki.
Czytaj także: Zakupy bez kas to już nie fantastyka
Jak wynika z raportu firmy Planet Retail, e-handel w strukturze swoich kosztów znacznie więcej płaci choćby za marketing, technologie czy, zwłaszcza, logistykę. Z drugiej strony poza brakiem czynszów mniej obciążają go koszty pracownicze. Jednak w sumie i tak sklepom internetowym średnio zostaje tylko 0,4 proc. zysku operacyjnego, podczas gdy stacjonarnym niemal 3 proc.
– Główni detaliści są nadal uzależnieni od sklepów nie tylko ze względu na większość pochodzących z nich przychodów, ale także zysków – piszą analitycy Planet Retail. – Pomimo ciężaru kosztów sprzedaży detalicznej sprzedawcy detaliczni nadal generują wyższe marże niż sprzedawcy internetowi. Jest to spowodowane znacznymi kosztami realizacji związanymi z operacjami online. Wyjaśnia to potrzebę ustanowienia fizycznej obecności przez operatorów internetowych – dodają. W raporcie czytamy, że tylko Walmart w latach 2016–2018 wydał 2 mld dol. na umocnienie swojej obecności w e-handlu.