Eksperci przyglądają się sytuacji w Grecji i z dnia na dzień widzą ją w coraz mroczniejszych barwach. Jak ocenia Fiona Mullen, dyrektor firmy konsultingowej Sapienta Economics, zarówno dla Aten jak ich wierzycieli byłoby korzystniej, gdyby zamiast nagłego krachu, który w obecnej sytuacji staje się coraz bardziej możliwy, uzgodnili między sobą "uporządkowany Grexit (wyjście ze strefy euro)".
- Wszyscy mówią, że nie chcą, aby Grecja wyszła ze strefy euro, ale przeciąganie tej trudnej sytuacji może spowodować więcej szkody niż pożytku – tłumaczy Mullen.
Ekspertka ocenia, że Ateny najprawdopodobniej zbankrutują już 30 czerwca, kiedy nie zwrócą 1.6 miliarda euro Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW).
W jej ocenie teoretycznie wciąż istnieje możliwość, że w ciągu następnych 36 godzin wszyscy rozmówcy wrócą do negocjacyjnego stołu, ktoś „wyciągnie z kapelusza królika", Grecja zwróci pieniądze MFW, a Grecy zagłosują w referendum 5 lipca za porozumieniem z wierzycielami. Taki scenariusz jest jednak dalece nieprawdopodobny, a na dodatek i tak nie rozwiązałby wszystkich problemów Grecji.
- Grecki kryzys to prawdziwe zaklęte koło. Trzeba się z niego wreszcie wyrwać – uważa Mullen. Wskazuje, że chociaż „Grexit" jest właściwie nie do uniknięcia, można go przeprowadzić w sposób albo miły albo niemiły. Ona zaleca ten pierwszy, co oznaczałoby współpracę między eurogrupą i Grecją w sprawie zmniejszenia skutków krachu. Mullen włącza w to kontrolę przepływu kapitału i wsparcie finansowe dla greckiego bilansu płatniczego co powstrzymałoby nową walutę grecką od szybkiego spadku na wartości.