Powołanie specjalnego Funduszu Transformacji Śląska, gwarancja zatrudnienia, podwyżki wynagrodzeń przez najbliższe trzy lata i pakiet osłon socjalnych dla zwalnianych górników (w tym 120 tys. zł netto odprawy) – to główne zapisy podpisanej w piątek umowy społecznej górników z rządem.
Górnicy reprezentowani przez 16 reprezentantów związków zawodowych zgodzili się na stopniową likwidację kopalń – począwszy od ruchu Pokój w Rudzie Śląskiej (w tym roku), przez kopalnię Brzeszcze w 2040 r., po ostatnie kopalnie Sobieski, Janina i Bogdanka, które mają zakończyć eksploatację w 2049 r. Sektor daje dziś pracę ok. 82 tys. pracownikom w kopalniach PGG, Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj i 410 tys. miejsc w branży firm okołogórniczych, które prowadzą działalność na terenie 73 gmin.
Czytaj także: Pensje górników nie ucierpiały przez epidemię. Wciąż są zawrotne
Nierealne plany
Problem w tym, że rozciągnięcie w czasie aż na 28 lat likwidacji górnictwa wydaje się mrzonką, o czym mówią związkowcy. – To oczywiście nierealne, ten proces zakończy się o wiele szybciej, a wynika nie tylko z polityki klimatycznej UE, która wskazuje datę 2030 r., ale także z samych dokumentów rządowych, z których wynika drastyczny spadek zapotrzebowania na węgiel w energetyce – mówi „Rzeczpospolitej" Bogusław Ziętek, szef WZZ „Sierpień'80". W tym roku PGG sprzeda mniej aż 7 mln ton węgla, wyłączane są moce w Tauronie.
W umowie zapisano inne wątpliwe deklaracje, jak np. produkcję pieców na węgiel dozwolonych w gospodarstwach domowych do 2045 r. Ten zapis przeczy uchwałom antysmogowym w regionach, a nawet rządowemu programowi „Czyste powietrze", w którym w tym roku zlikwidowano dotacje do pieców węglowych. Rząd zobowiązał się także do rozpoczęcia w przyszłym roku inwestycji w czyste technologie węglowe, które mają zostać oddane do użytku w 2029 r. (krytykują je ekolodzy).