#RZECZoBIZNESIE: Wiesław Rozłucki: Giełda miała już gorsze czasy

W 1992 r. przez pół roku spadały notowania i obroty, które i tak były bardzo małe. Potem nastąpił 1993 r. i niesamowity wystrzał w górę, bańka spekulacyjna. Oby to się nie wydarzyło teraz - mówi Wiesław Rozłucki, wieloletni prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 08.07.2019 14:45 Publikacja: 08.07.2019 14:10

#RZECZoBIZNESIE: Wiesław Rozłucki: Giełda miała już gorsze czasy

Foto: tv.rp.pl

Jaki wpływ na warszawską giełdę mogą mieć PPK, które wystartowały 1 lipca?

Nie mam wątpliwości, że wpływ będzie pozytywny. Nie wiadomo, jak duży, bo jest wiele zmiennych. Np. ile osób pozostanie w systemie i jaka część składek będzie zainwestowana na rynku publicznym, ile miliardów wpłynie na warszawską giełdę.

Czytaj także: Dywidendy spółek państwowych biją rekordy mimo słabych wyników 

W Wielkiej Brytanii ten system się sprawdził.

Jest spora różnica między Wielką Brytanią a Polską. W Wielkiej Brytanii pewne rozwiązania trwają przez pokolenia. Jak się trawę podlewa kilkaset lat, to ona dobrze rośnie. Tak samo jest z instytucjami publicznymi. U nas mamy krótszą historię i to wyboistą. Wprowadziliśmy system oszczędzania na emeryturę OFE, było kilka poprawek, a teraz to w ogóle znika. Co dekada to duża zmiana. Jak przyszli emeryci będą patrzeć na to z punktu widzenia przewidywalności i wiarygodności systemu, jeżeli co dekadę dochodzi do poważnej zmiany?

To jest najpoważniejsze zagrożenie?

Tak. Na giełdzie i z systemem emerytalnym ciągle kręcimy się wokół tematu zaufania. Zaufanie buduje się latami, nawet dekadami, a można je stracić niezwykle szybko przez nieprzemyślaną decyzję.

My Polacy jako naród jesteśmy na samym dole jeśli chodzi o zaufanie do instytucji, a nawet do nas samych. Porównując Polaków ze Skandynawami to jest przepaść. Trzeba budować zaufanie, a częste zmiany w tym nie pomagają.

Jednak PPK jest szansą i może pobudzić powrót kapitału na giełdę.

Pozytywny impuls może wystąpić wcześniej, zanim oczekiwane miliardy napłyną. Giełda wyprzedza rzeczywistość. Na giełdzie zarabia się, gdy przewiduje się lepiej. Jeśli odpowiednio wcześniej kupimy lub sprzedamy akcje, to możemy oczekiwać zarobku. Pierwszym sygnałem zanim przyjdą pieniądze z PPK, będzie odzew w dużych przedsiębiorstwach, potem w średnich. Inwestorzy będą czekać na te sygnały, aby dokupić akcji.

Czy warszawska giełda potrzebuje nowego systemu transakcyjnego? Obecnie władze rozpoczęły prace nad „systemem autorskim", „z własną myślą technologiczną". Czy to dobry pomysł?

Obecnie GPW ma odpowiednie kompetencje do budowy własnego systemu transakcyjnego, zwłaszcza gdy projekt jest przewidziany na kilka lat. Ważnym argumentem jest możliwość finansowania projektu z programu rządowego . Ryzyka widzę w akceptacji kosztów dostępu polskich i międzynarodowych brokerów oraz dystrybutorów informacji. Również przyszła komercjalizacja systemu jest niepewna, ponieważ na świecie dominują nieliczni dostawcy oprogramowania giełdowego, dysponujący sporym potencjałem promowania eksportu swoich technologii.  Podstawowym kryterium wyboru giełdowych systemów informatycznych jest niezawodność i zgodność z międzynarodowymi standardami obrotu instrumentami finansowymi. Dlatego każdy oryginalny system elektronicznego handlu giełdowego wymaga dużej siły przekonywania w relacji producent – użytkownicy.

Jaka jest sytuacja warszawskiej giełdy? Chyba tylko producenci gier budzą jeszcze jakieś zainteresowanie.

Może są dwa ciekawe sektory. Sektor gier jest w tej chwili sexy i da się na nim zarobić. Drugi obszar to spółki, które płacą regularnie dywidendy, ale nie ma ich dużo. W porównaniu z obligacjami i depozytami bankowymi jest to dosyć atrakcyjny zarobek, mimo większego ryzyka.

Wydaje się jakbyśmy byli na dnie. Był pan prezesem giełdy 15 lat. Przypomina pan sobie gorsze czasy niż obecne?

Tak. Nigdy nie zapomnę prawie samego początku giełdy. W 1992 r. przez pół roku spadały notowania i obroty, które były bardzo małe.  Potem nastąpił 1993 r. i niesamowity wystrzał w górę, bańka spekulacyjna. Oby to się nie wydarzyło teraz. Wolałbym, żeby wzrost, który przyjdzie był spokojniejszy. Dzisiaj giełda jest o wiele większa i trudno byłoby gwałtownie ją ruszyć w górę, potrzeba ogromnych kapitałów. Lekki ruch w górę byłby najbardziej pozytywnym scenariuszem. Na początku 1992 r. ceny akcji ciągle spadały, teraz mamy do czynienia ze stabilizacją. Ta stabilizacja jest niekomfortowa i frustruje, ale lepsze to niż spadek.

Szczególnie to frustruje, gdy patrzy się na wzrosty giełd na świecie. Na Wall Street padają kolejne rekordy.

Nawet rynki wschodzące zachowują się w miarę przyzwoicie. W stosunku do tych giełd wypadamy słabo, ale też względem naszego wzrostu gospodarczego. To jest największa zagadka. Mamy ponad 4 proc. wzrost gospodarczy, którego wiele krajów mogłoby nam pozazdrościć, a w ogóle się to nie przekłada na warszawską giełdę. Wytłumaczeniem może być to, że wzrost przychodów nie przekłada się na wzrost zysków spółek. To klucz do wyjaśnienia tematu. Poza brakiem zaufania mamy słabe wyniki spółek w sensie utrzymania marż i podwyższania zysku. Przychody rosną, ale wartość spółki nie zależy bezpośrednio od przychodów, tylko od zysków i ich inwestycji.

Nowe pomysły rządu, np. podatkowe i ręczne sterowanie spółkami skarbu państwa, chyba też nie pomagają?

Jeżeli jakaś branża dobrze performuje, ma zyski, to budżet państwa uważnie patrzy na taki sektor i chętnie by pozyskał z niego pieniądze, to np. banki, czy sklepy wielkopowierzchniowe. Oby nagle nie zainteresowano się grami i opodatkowano zyski producentów gier. Inwestorzy mają z tyłu głowy, że podatki branżowe mogą uderzyć akurat w ten sektor, któremu dobrze się wiedzie i ma zyski. Wówczas perspektywy wzrostu są znacznie mniejsze.

Polskie akcje są tanie?

Nie uważam, żeby polskie akcje były skrajnie niedowartościowane. Mamy stabilne albo spadające zyski spółek. Widzimy ryzyko nałożenia podatków na poszczególne branże. To jest element ryzyka, który utrzymuje wyceny spółek giełdowych na niskim poziomie, ale odpowiednim do tych ryzyk.

Zbliżymy się kiedyś do wycen amerykańskich?

Wątpię. W Ameryce, mimo nieprzewidywalności różnych negocjacji handlowych, nakładanie podatków na spółki giełdowe przychodzi z wielkim trudem. Obecny prezydent Donald Trump nawet zmniejszył podatki dla spółek. Dlatego tamtejsza hossa została przedłużona, bo nagle zyski spółek wzrosły o ponad 20 proc. z roku na rok. Chciałbym, żeby coś takiego nastąpiło w Polsce. Wtedy giełda warszawska zareagowałby pozytywnie.

W wycenach spółek technologicznych nie mamy już do czynienia z bańką? Debiut Ubera był rozczarowujący.

Ale wycena spółki wciąż jest bardzo wysoka.

Inwestorzy na giełdzie kupują nadzieję na przyszłość. Uber porównuje się z Amazonem, który zaczynał od sprzedaży książek. Też były głosy, czy będzie w stanie konkurować z księgarniami. Okazuje się, że wygrał konkurencję w cuglach, a potem przeniósł się na wszystkie inne dziedziny. Potencjał niektórych tego typu firm technologicznych jest niewyobrażalny. Wycena Ubera nie polega na tym, ile on dzisiaj zarabia, bo zysków nie ma. Zbudował platformę do rozwożenia nie tylko osób, ale też żywności. Myśli o włączeniu platformy w samochody autonomiczne. Technologicznie Uber jest do tego przygotowany. Jeżeli wykorzysta ten potencjał to dzisiejsza waluacja odpowiada przyszłym oczekiwaniom.

Zagrożeniem dla giełdy są nowe technologie?

Każdy inwestor i analityk zawsze obawia się zagrożeń. Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma żadnych zagrożeń, oznacza to, że katastrofa jest blisko. Cała technologia, od której jesteśmy uzależnieni, zawiera sporo ryzyk, które są minimalizowane, ale nigdy nie zostaną wyeliminowane. Handel giełdowy, tak jak codzienne życie, podlega tym samym ryzykom. Ryzyko jest, ale nie można ciągle żyć w strachu.

A kryptowaluty? W ostatnich miesiącach nastąpił ich renesans.

Na razie mają mały zasięg. Teraz mówi się o kryptowalucie od Facebooka, czyli Librze. To jest novum, o tyle, że poprzednie waluty, jak Bitcoin, nie miały swojego gospodarza. A Libra będzie go miała. Zagrożenia może będą mniejsze, bo ktoś trzyma cugle w ręce, ale regulatorzy narzucą pomysłodawcom pewne ograniczenia. Słyszałem, że jeżeli będzie można każdą walutę wymienić na Librę to w krajach o słabej walucie będzie masowe przerzucanie się na nią. Nie mówiąc już o praniu brudnych pieniędzy.

Wierzy pan w sukces Libry?

Zawsze się uchylam od takich aktów wiary. Nie ma to żadnego znaczenia. Będziemy patrzeć na rozwój wypadków. Te plany nigdy nie zostaną zrealizowane w całości. Jeżeli nie będzie wyraźnego hamulca regulacyjnego, to Libra będzie miała jakiś zasięg. Jest tyle zagrożeń, jak pranie brudnych pieniędzy, finansowanie terroryzmu, wymiany niepewnych walut, ryzyk i szans, że będzie działać prawo nieoczekiwanych konsekwencji.

Jaki wpływ na warszawską giełdę mogą mieć PPK, które wystartowały 1 lipca?

Nie mam wątpliwości, że wpływ będzie pozytywny. Nie wiadomo, jak duży, bo jest wiele zmiennych. Np. ile osób pozostanie w systemie i jaka część składek będzie zainwestowana na rynku publicznym, ile miliardów wpłynie na warszawską giełdę.

Pozostało 96% artykułu
Giełda
Podwójny szczyt WIG20 i spadki w USA
Giełda
WIG20 próbuje powalczyć o 2500 pkt
Giełda
NYSE będzie działać 24/7? To byłaby prawdziwa rewolucja
Giełda
WIG20 znów nie może sforsować poziomu 2500 pkt
Giełda
Łowy na dywidendy czas rozpocząć