Do wzrostu zainteresowania Amerykanów giełdą mogła się przyczynić nie tylko przynosząca rekordy hossa, ale również wzrost czasu spędzanego w domu, czeki stymulacyjne oraz spadek atrakcyjności tradycyjnych form oszczędzania.

43 proc. amerykańskich konsumentów przyznało, że swoje pieniądze odkłada na kontach w bankach. Ich odsetek zmalał jednak w porównaniu z drugim kwartałem o 6 pkt proc., do czego przyczyniły się ultraniskie stopy procentowe.

Na wzrost zainteresowania Amerykanów giełdą wskazują również wyniki sondażu przeprowadzonego przez Yahoo Finance i The Harris Poll. Aż 28 proc. ankietowanych w tym badaniu przyznało, że w styczniu kupowało akcje spółek, na których były „wyciskane" krótkie pozycje funduszów hedgingowych. („Wyciskanie" oznaczało „pompowanie" cen akcji na złość funduszom hedgingowym, które grały na ich spadki). 9 proc. uczestników sondażu kupiło co najmniej jedną akcję GameStop, 10 proc. papiery AMC, 6 proc. akcje BlackBerry, a 5 proc. akcje Nokii.

Część ekspertów wskazuje, że za wzrost aktywności inwestorów indywidualnych odpowiadają w dużym stopniu czeki stymulacyjne od rządu. Przez ostatnie 12 miesięcy większość Amerykanów dostała po 1,8 tys. dol. w tych czekach.

– To kreuje dużą ilość nadmiarowego kapitału, który sobie płynie, a wszyscy starają się dojść do tego, co z nim zrobić. Czyż nie jest to wesoły rodzaj hazardu? – stwierdził w rozmowie z CNBC Sam Zell, miliarder od 52 lat kierujący firmą inwestycyjną Equity Group Investments.