Później, w ciągu czwartkowej sesji dolar lekko się wzmocnił do 3,63 zł, ale i tak kurs naszej waluty do dolara jest na poziomie z wiosny 2015 r. Od początku roku złoty umocnił się wobec dolara o prawie 15 proc. Złoty stał się też najmocniejszy od stycznia 2015 r. wobec franka szwajcarskiego. W czwartek po południu za 1 franka płacono już tylko 3,78 zł. O prawie 8 proc. mniej niż pod koniec koniec 2016 r.

– Trudno znaleźć jednoznaczne, proste wytłumaczenie tego, czemu dynamika osłabienia franka szwajcarskiego jest tak duża. Można wskazać tu na kombinację dwóch rzeczy – rosnącej akceptacji ryzyka na globalnych rynkach, przy jednoczesnej determinacji Narodowego Banku Szwajcarii do utrzymywania jak najdłużej dotychczasowej polityki, której celem jest doprowadzenie do osłabienia franka, gdyż ten jest przewartościowany – twierdzi Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.

Dolar był w czwartek wyprzedawany głównie dlatego, że komunikat po środowym posiedzeniu Fedu nie zawierał wystarczająco silnych „jastrzębich" akcentów. Stwierdzono w nim, że redukcja sumy bilansowej banku centralnego (czyli wyprzedaż puli aktywów sięgającej 4,5 bln dol.) rozpocznie się „stosunkowo szybko", ale rynkowy konsensus mówi, że do następnej podwyżki stóp procentowych może dojść dopiero w grudniu.

– Ogólnie zmiany w komunikacie były zgodne z oczekiwaniami rynkowymi ukształtowanymi jeszcze przed posiedzeniem Fedu, a jednak dolar znalazł się wczoraj pod silną presją wyprzedaży. To sugeruje, że reakcja rynkowa więcej miała wspólnego z powrotem do budowania pozycji, dla której posiedzenie Fedu było tylko przeszkodą. Inwestorzy od tygodni pozostają sceptycznie nastawieni do dolara, widząc coraz mniej argumentów (słabość inflacji, porażki polityki fiskalnej) dla kontynuacji podwyżek stóp procentowych w założonym przez Fed tempie – uważa Konrad Białas, główny ekonomista Domu Maklerskiego TMS Brokers.

Od początku roku dolar stracił już 11 proc. wobec euro i blisko 5 proc. wobec jena japońskiego.