Cannes: Świat oczami kobiet

W festiwalowym konkursie najciekawiej jak dotąd wypadły filmy, które – choć różne – mają wspólną cechę: mężczyźni pozostają w nich na drugim planie.

Aktualizacja: 11.07.2021 18:51 Publikacja: 11.07.2021 17:56

Virginie Efira jako siostra Benedetta w filmie Paula Verhoevena

Virginie Efira jako siostra Benedetta w filmie Paula Verhoevena

Foto: materiały prasowe

– Naprawdę nie rozumiem, jak można bluźnić, jeśli opowiada się o czymś, co zdarzyło się naprawdę. Możesz mówić o tym, że było źle lub nie, ale nie możesz zmienić historii. Słowo „bluźnierstwo" jest w tym przypadku nieuzasadnione i głupie – zdenerwował się Paul Verhoeven w czasie konferencji prasowej w Cannes.

„Bluźnierczy" – to określenie pada czasem w kontekście jego filmu „Benedetta". Tytułowa Benedetta Carlini jest siostrą zakonną, w XVII wieku ogłosiła się stygmatyczką. Kościół badał jej sprawę i po procesie, który toczył się w latach 1619–1623, skazał na więzienie.

Verhoeven nie poprzestaje jednak na wątkach religijnych. Jest w jego filmie żądza władzy, bo mistyczne wizje mają Benedetcie zapewnić najwyższą klasztorną funkcję przeoryszy. Jest polityka Kościoła i nuncjusz papieski z ciężarną gospodynią. Do tego lesbijska miłość między Benedettą i przygarniętą przez nią do klasztoru zakonnicą, seks uprawiany ociosaną figurką Matki Boskiej, namiętność, zdrada. Jest wreszcie w „Benedetcie" pandemia pochłaniająca setki ofiar. A zdjęcia do filmu realizowane były przed 2020 rokiem.

Paul Verhoeven zawsze prowokował, od pierwszych filmów zrealizowanych na początku lat 70. w Holandii aż po hollywoodzkie przeboje takie jak „Nagi instynkt" czy „Showgirls". Teraz bawi się konwencją hagiografii, czerpiąc wiele z książki „Immodest Acts: The Life of a Lesbian Nun in Reinassance Italy" Judith Brown. Atakuje zakłamanie Kościoła, ale też pokazuje ludzkie żądze, które w swej istocie nie zmieniają się wraz z rozwojem cywilizacji.

To, co w „Benedetcie" ukryte pod stylizowaną formą, można przełożyć na język współczesności. Reżyser zaś mówi: – Mam przekonanie, że dzisiaj nie mógłbym w Stanach zrobić takiego filmu jak „Benedetta". Na szczęście Francja zachowała wolność i można w niej głośno rozmawiać o sprawach, które wymykają się prostym definicjom i analizom.

Podróż przez Rosję

Cannes podbijają jednak filmy skromne, zrealizowane bez wielkiego zadęcia. Odkryciem festiwalu stał się „Przedział nr 6" Juho Kuosmanena. Krytycy porównują ten film do „Przed wschodem słońca" Linklatera. Tu również mamy spotkanie w podróży dwojga nieznajomych, które odmieni ich życie. Tyle że tam było wyrafinowanie i nocna wędrówka po ulicach Wiednia, tu jest brudny przedział pociągu Moskwa–Murmańsk. Mniej poezji, więcej realnego życia.

Fińska studentka archeologii chce obejrzeć w północnej Rosji malowidła naścienne wyryte w kamieniu. Robotnik jedzie do Murmańska do pracy. Ona właśnie utraci miłość – związek z profesorką, która nie widzi dla nich wspólnej przyszłości. Towarzystwo zapijaczonego, śmierdzącego złymi papierosami prostaka początkowo jest dla Laury nie do wytrzymania, ale wraz z przejechanymi kilometrami ich samotności zaczynają się spotykać. Pod maską prymitywa Lloja kryje się delikatność. Rodzi się porozumienie, jakieś delikatne uczucie. Jeden nieśmiały pocałunek znaczy tu więcej niż w innym filmie namiętna scena łóżkowa.

Z filmem Kuosmanena współgra „Najgorszy człowiek na świecie" Norwega Joachima Triera. Teoretycznie zupełnie inny, osadzony mocno w zachodnim świecie, a przecież portretujący ludzi równie zagubionych i szukających swojej tożsamości. To historia trzydziestolatki z Oslo, która studiowała medycynę, potem przeniosła się na psychologię, wreszcie odkryła, że jej pasją jest fotografia.

Równie niezdecydowana jest w życiu prywatnym. Mężczyznę, w którym się zakochała – starszego od niej o dziesięć lat pisarza, człowieka inteligentnego i wrażliwego, zostawia dla przypadkiem poznanego barmana. To jest zauroczenie, namiętność. Przychodzi jednak moment, gdy musi spojrzeć na wszystko z dystansu, zweryfikować decyzje, jakie podjęła. Ale czasem w takich chwilach bywa na wszystko za późno.

Trier opowiada o wyborach życiowych, o błędach, straconych szansach. O tym, że czasem nie jesteśmy gotowi na to, co przynosi nam los. Ciekawość, zachłanność pchają nas naprzód i nie zauważamy, co po drodze gubimy. Reżyser nie mówi rzeczy odkrywczych, nie ocenia też bohaterki. Pokazuje świat, w jakim żyjemy. I dorastanie młodej kobiety do samodzielności. Bardzo to delikatny, przejmujący film.

Dramat piętnastolatki

W zupełnie inny świat zabiera widzów Mahamet-Salah Haroun. W Afryce gwałty są plagą, a zgwałcona dziewczyna, która zajdzie w ciążę i musi sama wychować dziecko, na zawsze zostaje potępiona. W takiej sytuacji jest 15-letnia bohaterka „Lingui". Jak w Cannes wyjaśniał reżyser, słowo to oznacza w jego ojczystym języku więź, solidarność, to wszystko, co sprawia, że ludzie są ze sobą związani.

W jego filmie 15-latka wychowana samotnie przez matkę nie chce powtórzyć jej losu. Gdy odkrywa, że po gwałcie jest w ciąży, chce poddać się aborcji. W Czadzie jest ona nielegalna, oznacza pięć lat więzienia, ogromny koszt i zagrożenie życia, jeśli dokonuje jej znachorka. Na rozprażonej słońcem prowincji rozgrywa się dramat dziewczynki i jej matki, która zdecydowana jest córce pomóc.

Różne filmy, różne długości i szerokości geograficzne, różne konwencje. We wszystkich bohaterkami są kobiety. Dziś filmowcy coraz częściej pokazują świat ich oczami. Kobiety przestały być na ekranie partnerkami, kochankami, ozdobami dla silnych mężczyzn. I kino zyskuje dzięki temu nowe smaki.

– Naprawdę nie rozumiem, jak można bluźnić, jeśli opowiada się o czymś, co zdarzyło się naprawdę. Możesz mówić o tym, że było źle lub nie, ale nie możesz zmienić historii. Słowo „bluźnierstwo" jest w tym przypadku nieuzasadnione i głupie – zdenerwował się Paul Verhoeven w czasie konferencji prasowej w Cannes.

„Bluźnierczy" – to określenie pada czasem w kontekście jego filmu „Benedetta". Tytułowa Benedetta Carlini jest siostrą zakonną, w XVII wieku ogłosiła się stygmatyczką. Kościół badał jej sprawę i po procesie, który toczył się w latach 1619–1623, skazał na więzienie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata
Film
Mastercard OFF CAMERA: „Dyrygent” – pokaz specjalny z udziałem Andrzeja Seweryna
Film
Patrick Wilson, Stephen Fry, laureaci Oscarów – goście specjalni i gwiazdy na Mastercard OFF CAMERA 2024
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie