Film nosi tytuł „Padmaavat" i jest historią królowej z Radźputany, która nie chcąc zostać niewolnicą sułtana Delhi Allaudina Khiljiego, popełniła rytualne samobójstwo. Rzecz dzieje się w XIII wieku i jest ekranizacją poematu napisanego dwa wieki później. Obraz był już gotowy jesienią ubiegłego roku, lecz władze czterech indyjskich stanów zakazały jego dystrybucji. Kilka dni temu Sąd Najwyższy odrzucił wszelkie zastrzeżenia, uznając, że nie ma przeszkód, aby znalazł się w kinach w całym kraju.
Kontrowersje dotyczyły prezentowanych podobno w filmie scen, w których sułtan marzy o miłosnych uniesieniach z piękną królową, po tym jak jej mąż zginął w walce z wojskami sułtana.
W proteście płonęły samochody, a za głowę aktorki Deepiki Padukone, grającej rolę królowej, jeden z polityków wyznaczył nawet nagrodę w wysokości 10 krorów, czyli 100 mln rupii (1,5 mln dol.). Wiele kin znalazło się pod ochroną policji, w niektórych regionach zamknięto szkoły w oczekiwaniu zamieszek i ulicznych protestów.
Reżysera Sanjaya Leela Bhansali zaatakowała na planie organizacja hinduska Kari Sena w obronie godności królowej, o której nawet do końca nie wiadomo, czy naprawdę istniała. Obecnie grozi mu odcięciem nosa.
Kari Sena chodzi o obronę dobrego imienia zarówno królowej, jak i wielu innych kobiet z dawnej Radźputany w centralnej części subkontynentu. Władzy tej krainy sprzeciwiały się długo inwazji islamskiego sułtanatu Delhi. Na kobietach radźputańskich władców ciążył obowiązek samoofiary w postaci jauhar, czyli spalenia na stosie wraz z dziećmi i kosztownościami, aby uniknąć niewoli i gwałtu ze strony muzułmańskich najeźdźców.