Rój liczący 60 tysięcy pszczół zapyla dziennie 35 milionów kwiatów. Naukowcy szacują, że bez owadów zapylających zniknie 80 procent roślin na świecie. Od 2006 roku całe połacie sadów w Ameryce, Europie i Azji nie owocują, bo nie są zapylane. Bez pszczół nie ma plonów. Roje opuszczają ule, bywa, ze pszczelarze znajdują je martwe. Giną zarówno pszczoły hodowlane, jak i te dzikie.
Jednym z problemów trapiących te życiodajne owady są dwumilimetrowe roztocza, będące rodzajem azjatyckich kleszczy - stamtąd przywleczonych 20 lat wcześniej. Można je zwalczać jedynie środkami chemicznymi, a to nie jest dobre dla owadów. Rozmnażaniu roztoczy sprzyja zmniejszona odporność pszczół, czyli ich słabsza niż być powinna – kondycja.
Pszczelarze opowiadają o niszczeniu pszczół herbicydami i pestycydami stosowanymi do ochrony roślin. Przedstawiciele koncernów wytwarzających te środki, zaprzeczają jakoby ich prawidłowe stosowanie zagrażało owadom.
I choć koncerny sponsorują badania naukowe mające potwierdzać nieszkodliwość wytwarzanych przez nich produktów, to – badania na zlecenie, czyli na zamówienie – nie są wiarygodne. Ich wyniki podważają naukowcy niezwiązani intratnymi kontraktami z możnymi zleceniodawcami.
– Neurotoksyny stosowane do zwalczania pasożytów słonecznika atakują układ nerwowy pszczół. Pszczoła nie może znaleźć drogi do ula i umiera – mówią naukowcy podając drastyczne przykłady nagłej i odwleczonej w czasie śmierci pszczół. – Pestycydy zmieniają całe ekosystemy.