Na zainteresowanie, z jakim spotyka się w narodzie Narodowy Program Szczepień, należy spojrzeć jak na sondaż. Badanie opinii najbardziej wiarygodne z możliwych, ponieważ stawką nie są w nim społeczne emocje czy polityczne sympatie, tylko zdrowie i życie.

Z każdym kolejnym tygodniem coraz więcej wskazuje na to, że nie zaszczepić postanowiła się ponad połowa Polaków. I – wbrew temu, co zgodnie wałkowane jest dzień i noc przez polityków i dziennikarzy – nie oznacza to radykalnego wzrostu popularności ruchów antyszczepionkowych. Tak samo jak wcześniej tak i teraz ich członkowie stanowią zaledwie kilka procent całego społeczeństwa. Przygniatająca większość niechętnych antycovidowej wakcynie ma wypełnioną po brzegi kartę szczepień. To nie medycynie czy nauce przestali ufać Polacy, tylko mediom. Dopiero teraz, kiedy wsparcie Narodowego Programu Szczepień stało się sprawą łączącą ponad biznesowymi i ideologicznymi podziałami, możemy się tak naprawdę dowiedzieć, jak daleko sięga pole rażenia tak zwanego pierwszego obiegu – największych telewizji, portali, stacji radiowych czy gazet. I obserwować, jak kurczy się ono na naszych oczach.

Pierwszym sygnałem takiego stanu rzeczy były spadające na łeb na szyję statystyki oglądalności głównych serwisów informacyjnych wszystkich (!) największych stacji. Medialny mainstream okazał się być bańką baniek, światem równoległym. Toczą się w nim zażarte spory, cały jest pocięty liniami frontów, kipi od wymiany opinii. A w tym samym czasie reszta świata żyje swoim życiem.

Narodowa strategia szczepień była od początku obliczona na to, że niechętnych będzie 20, góra 30 proc. społeczeństwa. Dlatego postanowiono tę grupę zastraszyć i zwyzywać. Zrobić z nich obywateli drugiej kategorii, mianować pasożytami i śmierdzącymi pasażerami na gapę, których trzeba wyprosić z narodowego autobusu.

„Jakieś sugestie?" – zagadnął w ubiegłym tygodniu na Twitterze Michał Dworczyk w związku z pogłębiającą się zadyszką programu szczepień. Mam jedną, zarówno dla pana ministra, jak i największych mediów: zacznijmy się traktować poważnie. Na początek wystarczy odrobinę mniej szczucia i propagandowego zadęcia, a w zamian za to trochę więcej rzeczowej dyskusji. Bo jednak ponad połowy Polaków może nie udać się zamknąć w rezerwatach dla „antyszczepionkowców".