Rolnicy narzekają na nauczycieli. Czytam w mediach społecznościowych, co gdzieś tam podobno wygadują pod sklepem. Niechybnie myślą, że to, co przyobiecane na krowę i świnię w ostatnią sobotę, z tego samego worka poszłoby na podwyżkę dla polonistki w sąsiedniej wsi. Swoją drogą propozycja finansowego plusa do inwentarza, która będzie po prostu częścią wspólnej unijnej polityki rolnej, została sprytnie przedstawiona jako polityczna inicjatywa obozu władzy w Polsce. Zwolennicy PiS międlą na wszelkie sposoby: a Broniarz to, a Broniarz tamto. Do tego podśmiewanki z nauczycieli plus żelazny zarzut ludu pracującego miast i wsi: lenistwo elit, w tym wypadku nauczycieli.

Najważniejsza sprawa: nie ma mowy o żadnej innowacyjności bez zainwestowania w Polsce w edukację i zdrowie. Opowieści o milionach elek- trycznych aut będą brzmiały jak autotrolling rządu, jeśli zechce on sprowadzić temat strajku do tego, że pan Broniarz siedział gdzieś na zebraniu obok Grzegorza Schetyny, a dokładnie: Barbary Nowackiej.

Spór jest cywilizacyjny. Pokolenie Polaków w III RP harowało. Zarobiliśmy nieco i, jak się okazuje, przyszedł czas na wydawanie. Dylemat jest prosty: albo jesteś za 300 zł przed wyborami, powiedzmy, na piórnik, jednorazową emeryturę itd., albo za lepszymi warunkami pracy nauczycieli i lekarzy, pielęgniarek itd. Szybka konsumpcja i bieda w przyszłości albo rozwój i elektryczne samochody.

Można dzisiaj zbuntować rolników przeciw młodym lekarzom. Pielęgniarki przeciw nauczycielom. Można upokorzyć nauczycieli, wykpić, zwyzywać od leniuchów, ale karma do polskiej prawicy wróci. Można opowiadać o dzieciach jako o „zakładnikach Broniarza". Można docisnąć oświatową Solidarność i zmusić do oklasków dla władzy. W ogóle dużo można, gdy ma się władzę i pieniądze. Ale jak śpiewała Anna Jantar, „nic nie może przecież wiecznie trwać". Te wielkie opiniotwórcze grupy dobrze to wszystko zapamiętają na lata. Czarna legenda minister Zalewskiej będzie powtarzana w pokojach nauczycielskich jak Polska długa i szeroka.

Jest jeszcze czas na zmianę tonu. Premier, któremu zależy na przyszłości prawicy w Polsce, choćby z tego powodu powinien usiąść do negocjacji. A kpiącym z nauczycielskiego losu jedno tylko powiedzieć można: walka klas pachnie siarką.