Czym była tulipomania? W pierwszej połowie XVII w. Niderlandy były finansowym imperium, w tamtych czasach to holenderska Kompania Wschodnioindyjska handlowała z całym światem, od Indii po Karaiby. A bogactwem i siłą przewyższała potężne królestwa. Dopiero po niemal 100 latach jej miejsce zajęła brytyjska konkurencja. Tak się jednak zazwyczaj składa, że cywilizacja zbyt syta, opływająca w nadmierne dostatki, zaczyna się degenerować. Tu objawem choroby była wspomniana gorączka tulipanowa.

W ówczesnych Niderlandach dowodem społecznego statusu stało się posiadanie wymyślnych odmian tulipanów, które przywędrowały w ten region Europy z Turcji. Szybko powstała bańka spekulacyjna, cebulki sprzedawano na giełdzie za kwoty sięgające 10 tys. guldenów, za co można było kupić prawie 100 ton pszenicy! Jak każda bańka także i ta pękła pod koniec lat 30. XVII w., rujnując życie wielu ludziom. Kto ciekaw, jak to wyglądało, może zobaczyć film ze scenariuszem Toma Stopparda albo przeczytać powieść Deborah Moggach.

Nie jestem koronasceptykiem. Nie twierdzę, że w Szpitalu Narodowym leżą statyści, a wirus jest niegroźny. Trudno jest jednak czasem oprzeć się wrażeniu, że mamy dziś do czynienia z podobnym zjawiskiem. Nasza cywilizacja odzwyczaiła się od wyrzeczeń. Żądamy dostatku i absolutnego bezpieczeństwa, a przecież czegoś takiego nikt nam nie może zagwarantować na zawsze. Kolejne lockdowny ogłaszane przez kolejne rządy dowodzą, że obserwujemy coś w rodzaju zbiorowej psychozy podsycanej przez rozhisteryzowane media elektroniczne. Nikt nie przyjmuje do wiadomości, że epidemie się zdarzają i że muszą pociągać za sobą ofiary.

Oczywiście należy ograniczyć skutki, ale nie da się ich uniknąć. Lekarze i media straszą, a politycy myślą na krótką metę, nie w perspektywie pokoleń. Najbardziej boją się obrazków jak z Bergamo, ciężarówek pełnych trumien, bo one mogą im odebrać władzę. Nasi przodkowie byliby zdumieni, widząc, że przywódcy demokratycznych państw zaryzykowali nędzę miliardów ludzi wskutek recesji w imię bardzo niejasnych przesłanek. A nasze wnuki prawdopodobnie uznają, że koronolockdowny to odmiana gorączki tulipanowej.

Autor jest publicystą, scenarzystą i satyrykiem