Albo sądzimy, że polską rację stanu w 1947 r. reprezentowały siły Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, młody Wojciech Jaruzelski, który po równo walczył z ukraińskimi i polskimi „bandami", i Biuro Polityczne PPR. Albo odwołujemy się do elementarnej moralności, która zakazuje stosowania zbiorowej odpowiedzialności, akcji zbrojnych przeciwko cywilom, szczególnie kobietom i dzieciom.

Dziesięć lat temu Lech Kaczyński nie miał w tej sprawie, co oczywiste jak dwa razy dwa, cienia wątpliwości. Zaprosił do swej kaplicy kardynałów Glempa i Huzara oraz przedstawicieli mniejszości ukraińskiej na wspólne czytanie Pisma Świętego, wydał z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką oświadczenie, w którym ukazano niesprawiedliwość totalitarnej akcji, a we własnym wystąpieniu dla prasy dodał, że traktuje te uroczystości jako dopełnienie swego głosowania w Senacie za potępieniem wydarzeń z 1947 r.

Tym się różni postawa polityka od postawy badacza. Historyk dzieli włos na czworo, szuka kontekstów i powiązań historycznych, może nawet na tym poprzestać. Polityk nie może się zatrzymać w pół drogi, musi, jeśli poważnie traktuje swoje powołanie, osądzić historyczne wydarzenia z punktu widzenia prawa i moralności. W niektórych kwestiach – np. totalitarnej spuścizny – nigdy dosyć wbijania osinowego kołka. I nie ma znaczenia, czy „tamci" już za to przeprosili, a inni za co innego.

Poniedziałkowa konferencja Instytutu Studiów Politycznych PAN i analizy rzecznika praw obywatelskich nie pozostawiają żadnych wątpliwości: akcja „Wisła" była totalitarną praktyką, równoległą do tego, co w tym samym czasie zdecydowała się czynić Moskwa w Sowietach. Pamięć o polskim heroizmie w czasach II wojny światowej, o tym, że jako państwo polskie byliśmy jak najdalej od organizowania przesiedleń, wywózek i obozów, każe się trzymać jak najdalej od szukania „plusów" w diabelskich praktykach totalitarnej władzy. Dlatego tak potrzeba 70 lat po tamtych wydarzeniach, by najwyżsi przedstawiciele polskich władz wzięli przykład z prezydenta Kaczyńskiego i wypełnili tegoroczną ciszę wokół tamtych wydarzeń potępieniem i odcięciem się wolnej Polski od dzieł KBW i spuścizny generała Waltera.