Mityczna Bruksela wcale nie jest wszystkiemu winna

Demokracja nie jest idealna, nie jest doskonała, nie jest odpowiedzią na wszystkie bolączki. Tak samo jest z Unią – mówi b. premier, b. szef Parlamentu Europejskiego prof. Jerzy Buzek.

Publikacja: 12.05.2019 23:00

Rząd PiS z okazji 15-lecia naszego członkostwa chwali Unię i korzyści z niej wynikające, ale wcześniej mocno wytykał, że Polska jest wciąż członkiem drugiej kategorii. Zgodzi się pan z tą opinią?

Jeśli ktoś uważa, że z jakichś powodów nie wykorzystujemy w pełni tego potencjału, jaki daje nam członkostwo w UE, to zawsze proponuję, by poważnie zastanowić się dlaczego. Jesteśmy krajem o dużym potencjale gospodarczym i demograficznym, bo jesteśmy jednym z większych państw Unii, a takie państwa z natury rzeczy mają większy wpływ. Przez swoje położenie jesteśmy głównym ekspertem, jeśli chodzi o politykę wschodnią UE, a to jeden z ważniejszych obszarów wspólnej polityki zagranicznej. A więc to, jaka jest nasza pozycja w UE, zależy tak naprawdę od nas, od tego, jak w niej uczestniczymy, jak podchodzimy do problemów, które są w UE rozwiązywane.

Z niektórych rozmów jesteśmy praktycznie wyłączeni, bo nie należymy do strefy euro.

W Polsce od wielu lat nie podejmujemy dyskusji na temat przystąpienia Polski do strefy euro. A przecież rozpoczęcie debaty nie oznacza automatycznego przyjęcia euro w Polsce. To wymaga wielu lat przygotowań, spełnienia kryteriów, zmiany konstytucji itd. Podjęcie poważnej dyskusji ze społeczeństwem pokazałoby, że odpowiedzialnie podchodzimy do naszego członkostwa i do zobowiązań, jakie na siebie przyjęliśmy w referendum w 2003 r., wchodząc do UE.

Faktem jest, jak zauważa PiS, że problemem w UE jest protekcjonizm. Na tym często cierpią polskie firmy, np. transportowe. Jak sobie poradzić z tym problemem?

Protekcjonizm jest ze wszech miar szkodliwym zjawiskiem, hamuje konkurencyjność, hamuje budowę wspólnego rynku opartego na swobodzie przepływu towarów, usług, kapitału i pracowników. Dlatego potrzebujemy bardzo zdecydowanych i profesjonalnych działań zarówno w Parlamencie, jak i w Radzie Europejskiej, aby zapobiegać tendencjom, z jakimi mieliśmy do czynienia w przypadku usług transportowych. Ale jak zawsze wracam do umiejętności pozyskiwania partnerów do rozwiązywania problemów, budowania koalicji, szczególnie w Radzie, a więc na poziomie rządów.

Zawsze się u nas mówi, że winna jest Bruksela...

No właśnie. To nieporozumienie, bo niby czym ta mityczna Bruksela miałaby być? Przecież mamy tam dwie ważne instytucje, z których jedna – Parlament – składa się z wybieranych demokratycznie w całej Unii Europejskiej posłów, a druga – Rada – z przedstawicieli rządów. W PE często wypracowujemy dużo korzystniejsze rozwiązania niż te, które ostatecznie wychodzą z Rady. A więc musimy się uczyć współpracy, ale też umieć zawierać, zwłaszcza w Radzie, przyjazne koalicje większościowe w sprawach ważnych dla Polski. To zadanie dla przedstawicieli naszego kraju.

W Polsce euroentuzjaści przeważają nad eurosceptykami. Ale nie wszędzie tak jest...

To właśnie efekt tego, że politykom we wszystkich krajach łatwo przychodzi obarczanie UE winami za najróżniejsze problemy. A tam, gdzie dzięki UE możemy skutecznie działać, dyskretnie to przemilczamy. Zwykłym obywatelom trudno stwierdzić, w jakim stopniu i za co odpowiada polityka danego kraju, a za co regulacje wspólnotowe. Koronnym, aczkolwiek bolesnym, tego przykładem dla Brytyjczyków, rozczarowanych swoim wychodzeniem z Unii, jest brexit.

Czy nowy Parlament Europejski może być zdominowany przez eurosceptyków?

Prawdopodobieństwo, że nowy Parlament będzie bardziej zróżnicowany, jest duże. Czy będzie eurosceptyczny, w sensie grania na rozpad wspólnoty, tego nie wiem. Z pewnością będzie bardziej pluralistyczny, przez co więcej będzie różnych perspektyw, opinii, także tych radykalnych. Jeśli tak się stanie, trudniej będzie znaleźć wspólne stanowisko, a na tym ucierpieć może skuteczność UE w wypracowywaniu konkretnych rozwiązań. Ale taka jest natura demokracji.

Czy polski euroentuzjazm wynika głównie z tego, że dostajemy dużo pieniędzy? A gdy one się skończą, poparcie dla członkostwa spadnie?

Myślę, że nasz euroentuzjazm jest coraz bardziej dojrzały. Po odzyskaniu wolności chcieliśmy się zakotwiczyć we wspólnocie Zachodu. Chcieliśmy demokracji, wolnego rynku. Po 30 latach, gdy dorasta już drugie pokolenie, dla którego demokracja jest czymś naturalnym, lepiej rozumiemy, że demokracja nie jest idealna, nie jest doskonała, że nie jest odpowiedzią na wszystkie bolączki. Tak samo jest z UE. Polacy rozumieją, jak ważna jest UE dla Polski, dla naszego rozwoju. Oczywiście fundusze, jakie otrzymujemy, są kluczowym narzędziem tego rozwoju, ale przecież niejedynym.

Rząd PiS z okazji 15-lecia naszego członkostwa chwali Unię i korzyści z niej wynikające, ale wcześniej mocno wytykał, że Polska jest wciąż członkiem drugiej kategorii. Zgodzi się pan z tą opinią?

Jeśli ktoś uważa, że z jakichś powodów nie wykorzystujemy w pełni tego potencjału, jaki daje nam członkostwo w UE, to zawsze proponuję, by poważnie zastanowić się dlaczego. Jesteśmy krajem o dużym potencjale gospodarczym i demograficznym, bo jesteśmy jednym z większych państw Unii, a takie państwa z natury rzeczy mają większy wpływ. Przez swoje położenie jesteśmy głównym ekspertem, jeśli chodzi o politykę wschodnią UE, a to jeden z ważniejszych obszarów wspólnej polityki zagranicznej. A więc to, jaka jest nasza pozycja w UE, zależy tak naprawdę od nas, od tego, jak w niej uczestniczymy, jak podchodzimy do problemów, które są w UE rozwiązywane.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Europejski Kongres Gospodarczy pobił rekordy
Materiał partnera
Projekt jądrowy otwarty dla polskich firm
Materiał partnera
Oczekujemy powrotu do projektów inwestycyjnych
Materiał partnera
Regulacje wspierają ochronę klimatu
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Materiał partnera
„Rzeczpospolita” po raz drugi przyznała Orły ESG