Rząd PiS z okazji 15-lecia naszego członkostwa chwali Unię i korzyści z niej wynikające, ale wcześniej mocno wytykał, że Polska jest wciąż członkiem drugiej kategorii. Zgodzi się pan z tą opinią?
Jeśli ktoś uważa, że z jakichś powodów nie wykorzystujemy w pełni tego potencjału, jaki daje nam członkostwo w UE, to zawsze proponuję, by poważnie zastanowić się dlaczego. Jesteśmy krajem o dużym potencjale gospodarczym i demograficznym, bo jesteśmy jednym z większych państw Unii, a takie państwa z natury rzeczy mają większy wpływ. Przez swoje położenie jesteśmy głównym ekspertem, jeśli chodzi o politykę wschodnią UE, a to jeden z ważniejszych obszarów wspólnej polityki zagranicznej. A więc to, jaka jest nasza pozycja w UE, zależy tak naprawdę od nas, od tego, jak w niej uczestniczymy, jak podchodzimy do problemów, które są w UE rozwiązywane.
Z niektórych rozmów jesteśmy praktycznie wyłączeni, bo nie należymy do strefy euro.
W Polsce od wielu lat nie podejmujemy dyskusji na temat przystąpienia Polski do strefy euro. A przecież rozpoczęcie debaty nie oznacza automatycznego przyjęcia euro w Polsce. To wymaga wielu lat przygotowań, spełnienia kryteriów, zmiany konstytucji itd. Podjęcie poważnej dyskusji ze społeczeństwem pokazałoby, że odpowiedzialnie podchodzimy do naszego członkostwa i do zobowiązań, jakie na siebie przyjęliśmy w referendum w 2003 r., wchodząc do UE.
Faktem jest, jak zauważa PiS, że problemem w UE jest protekcjonizm. Na tym często cierpią polskie firmy, np. transportowe. Jak sobie poradzić z tym problemem?