Najwyższy czas na rewolucję w polskiej energetyce

Bez odważnych reform czekają nas nie tylko wyższe ceny prądu, ale i rosnące koszty nieefektywnego górnictwa.

Publikacja: 12.05.2019 23:10

Wielki, ale wciąż niewykorzystany potencjał ma w Polsce energetyka odnawialna

Wielki, ale wciąż niewykorzystany potencjał ma w Polsce energetyka odnawialna

Foto: shutterstock

W roku zamrożonych cen energii klienci indywidualni nie odczuwają wzrastających cen prądu. Ale pytanie, które coraz głośniej słychać, brzmi: „Co będzie w roku przyszłym?". Czy rząd po raz kolejny sięgnie do naszej wspólnej, czyli budżetowej, kasy i kosztem minimum 10 mld zł znów zamrozi ceny?

Krótka kołdra

W roku podwójnych wyborów, ale przede wszystkim po wzroście gospodarki o ponad 5 proc. było z czego zapłacić za zamrożenie cen. Ale wzrost kosztów socjalnych, które zapowiedział ostatnio rząd (500+ na pierwsze dziecko, trzynasta emerytura), uszczuplił zasoby budżetowe państwa.

Pieniądze, które w tym roku zostały zagwarantowane na rekompensaty dla firm, by utrzymać poziom cen energii z połowy zeszłego roku, są znacząco za małe. Gdy Ministerstwo Energii przedstawiło logarytm, na podstawie którego rozdzielone będą pieniądze w skali całego kraju, okazało się, że brakuje nawet 7 mld złotych. Ta kwota zostanie „rozsmarowana" między wszystkie spółki sprzedające prąd, więc po tym roku firmy będą już mocno poobijane finansowo, bo pieniędzy nie starczy, by pokryć wszystkie straty.

Spodziewam się, że jednym z efektów tego procesu będzie zamrożenie przez spółki dystrybucyjne części inwestycji, a to znaczy, że rozwój np. elektromobilności, a co za tym idzie budowa na szerszą skalę stacji ładowania pojazdów może być znacząco opóźniona.

Mobilność – co ze skutecznością?

Elektromobilność to nie tylko szansa biznesowa, to wybór cywilizacyjny. Znaczące zmniejszenie emisyjności transportu to wielkie wyzwanie dla świata, więc i dla nas również. Pytanie tylko, czy odpowiednio wykorzystujemy szanse, jakie mamy.

Statystyki pokazują, że na razie nie przybywa w sposób lawinowy e-pojazdów nad Wisłą. W naszym serwisie moto.rp.pl szczegółowo udowadniamy, że nie tylko brakuje odpowiedniej infrastruktury, by swobodnie móc planować podróże po kraju, ale nie ma też zachęt podatkowych, by kupować te innowacyjne i nowoczesne pojazdy.

Spore pieniądze idą za to ze spółek Skarbu Państwa na firmę ElectroMobilityPoland, która od trzech lat próbuje zbudować samochód elektryczny. Już sam pomysł jest godny pożałowania. Od lat nie produkujemy nad Wisłą własnych pojazdów, tylko montujemy auta zagranicznych koncernów. Nie mamy zbyt dużego know-how w produkcji e-pojazdów – z chlubnymi wyjątkami, takimi jak np. Impact Clean Power Technology z podwarszawskiego Piastowa – a zabieramy się do przedsięwzięcia, na które niemieckie koncerny wydają miliardy euro rocznie. Przy takiej konkurencji nie mamy zbyt wielu szans na sukces.

Przez trzy lata spółka niewiele osiągnęła poza ogłoszeniem konkursu na prototyp pojazdu. W tym samym czasie niemiecki startup zbudował samochód elektryczny. Ot, różnica w skuteczności i zarządzaniu.

Pieniądze wydane na EMP można było spożytkować o wiele bardziej produktywnie – rozwijając technologie magazynowania energii czy też stawiając na technologie wodorowe. Bo wodór będzie jednym z paliw przyszłości. Jesteśmy dużym producentem tego pierwiastka i na pewno warto wykorzystać nasz potencjał.

Czarna strona mocy

Niewykorzystany potencjał tkwi też w energetyce odnawialnej. Wiele już napisano o tym, w jaki sposób odnawialne źródła zostały zablokowane, gdy nastały rządy zjednoczonej prawicy. Na skutek naszych zaniechań to Ukraina przyciąga teraz inwestorów chcących stawiać farmy wiatrowe. Pierwsze polskie instalacje budowane są w obwodzie lwowskim. To bardzo ciekawa sprawa: dlaczego nasi wschodni sąsiedzi byli w stanie stworzyć inwestorom lepsze warunki rozwoju niż my?

Polska ma przecież potencjał w instalacjach wiatrowych na lądzie i morzu, jak i w fotowoltaice. Nieprzekonanych do energii ze słońca, twierdzących, że nie ma warunków do rozwoju takiej energetyki w naszej części Europy, zapraszam do Skandynawii, choćby do Helsinek, gdzie można zobaczyć wiele takich instalacji nie tylko na dachach prywatnych domów, ale i w urzędach czy restauracjach.

Mamy też niewykorzystany potencjał biogazowni. Polska jako kraj w dużej mierze rolniczy mogłaby na takiej formie wytwarzania energii sporo skorzystać. Rozproszenie wytwarzania energii przyniesie korzyści nie tylko lokalnym producentom, ale i klientom.

Cieszę się, że podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach nie zabraknie rozmów o węglu, sporo o tym problemie piszemy w serwisie energianews.pl. O czarnym złocie trzeba rzeczowo rozmawiać przede wszystkim na Śląsku. Sprawiedliwa transformacja jest nie tylko koniecznością, ale i obowiązkiem.

Ostatnie lata świetnie pokazały, że odejście od węgla musi nastąpić szybciej, bo dalsze utrzymywanie dzisiejszego stanu rzeczy nikomu tak naprawdę nie służy. Przekonanie o tym, że do wytwarzania energii należy wykorzystywać przede wszystkim surowce własne, było aktualne w XIX wieku i – może jeszcze – w pierwszej połowie XX. Później, gdy okazało się, jaki wpływ na klimat mają gazy cieplarniane, należało radykalnie redukować wytwarzanie energii z paliw kopalnych.

Kiepsko się żyje w rezerwacie

Pod koniec drugiej dekady XXI wieku stanowimy żałosny węglowy rezerwat. Nie dość, że część naszych kopalni ma problemy z rentownością, to jeszcze nie są one w stanie dać gospodarce tyle węgla, ile ona potrzebuje. Efektem tego jest rosnący import z Rosji.

Nie widzę, niestety, dziś odważnych polityków, takich jak Jerzy Buzek czy Janusz Steinhoff, którzy przed laty mieli odwagę reformować górnictwo. Może jednak pojawi się ktoś na Śląsku, kto będzie miał wizję, jak zacząć zmieniać ten sektor. Ktoś, kto zna realia energetyki, jest otwarty na zmiany i zna wartość ciężkiej pracy górnika...

Od lat jesteśmy straszeni najazdem górników na Warszawę, ale ja o przyszłość ludzi, którzy pracują pod ziemią, się nie martwię. Wiem, że nauczeni ciężkiej pracy znajdą zatrudnienie, szczególnie w czasach niskiego, a na Śląsku wyjątkowo niskiego bezrobocia.

Liczę na rzeczową dyskusję o polskiej energetyce i mam nadzieję, że spotkam podczas kongresu w Katowicach ludzi, którzy mają odwagę dokonywać w tym sektorze trudnych, ale potrzebnych zmian.

W roku zamrożonych cen energii klienci indywidualni nie odczuwają wzrastających cen prądu. Ale pytanie, które coraz głośniej słychać, brzmi: „Co będzie w roku przyszłym?". Czy rząd po raz kolejny sięgnie do naszej wspólnej, czyli budżetowej, kasy i kosztem minimum 10 mld zł znów zamrozi ceny?

Krótka kołdra

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Cyfryzacja w centrum uwagi na EEC
Materiał partnera
Bezpieczeństwo pod lupą podczas EEC
Materiał partnera
EEC: co nowy rząd planuje w infrastrukturze
Materiał partnera
Transformacja to szanse i wyzwania
Europejski Kongres Gospodarczy
Na jakie inwestycje stać dziś samorządy?