O tym, że baza rosyjskiego lotnictwa wojskowego ma powstać na Białorusi, prezydent Rosji zdecydował jeszcze we wrześniu. Wtedy Władimir Putin polecił resortom obrony i spraw zagranicznych podpisanie z białoruską stroną odpowiedniego porozumienia. Rosyjski rząd opublikował nawet tekst tego dokumentu, jednak wywołało to nerwową reakcję Mińska. Prezydent Aleksander Łukaszenko, który od miesięcy stara się o polepszenie stosunków z Zachodem, powiedział, że rozmów z Moskwą na ten temat nie prowadzi i że „Białoruś nie potrzebuje żadnej obcej bazy wojskowej".
Od tamtej pory Łukaszenko, który 11 października po raz piąty został prezydentem kraju, unikał kontaktów z Kremlem. Naruszył nawet swoją wieloletnią tradycję i nie poleciał po wyborach prezydenckich ze swoją pierwszą wizytą do Moskwy. Mimo że była ona zaplanowana na 25 listopada, Łukaszenko odwołał ją tuż po tym, jak tureckie samoloty zestrzeliły rosyjski bombowiec. W zamian białoruski lider przyjął w Mińsku sojusznika Ankary prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa, a potem pojechał do Turkmenistanu i Wietnamu.
Reakcja Moskwy nadeszła dopiero kilka dni później. Rosyjski minister finansów Anton Siłuanow oświadczył, że „decyzja w sprawie udzielenia Białorusi kredytu w wysokości 2 mld dolarów z Funduszu Euroazjatyckiego została wstrzymana". Oficjalnie minister uzasadnił to tym, że „białoruska strona nie podjęła zapowiedzianych wcześniej kroków dotyczących rozwoju gospodarczego". Według białoruskich analityków dziwaczność przedstawionej przez rosyjskiego ministra formułki świadczy jedynie o tym, że decyzja miała charakter wyłącznie polityczny.
– Bez wątpienia jest to reakcja Moskwy na całokształt polityki prowadzonej przez Łukaszenkę w ostatnich miesiącach. Pieniądze te mają ogromne znaczenie dla Mińska, ponieważ w przyszłym roku Białoruś musi spłacić ponad 3 mld dolarów różnego rodzaju kredytów – mówi „Rz" znany białoruski politolog Waler Karbalewicz. – Tymczasem Łukaszenko rozumie, że wpuszczając na swój teren rosyjskich wojskowych, straci kontrolę nad krajem. Do tego incydent z zestrzelonym przez Turków rosyjskim samolotem pokazuje, jak łatwo można zostać wciągniętym do obcej wojny – dodaje.
W piątek służba prasowa Władimira Putina poinformowała, że Aleksander Łukaszenko jednak doleci do Moskwy, i to z inicjatywy rosyjskiej strony. Białoruski prezydent zawita na Kremlu we wtorek, ale już teraz wiadomo, że rozmowy tam nie będą łatwe. Rosyjskie media podają, że tematem spotkania będzie m.in. kwestia rozmieszczenia na Białorusi rosyjskiej bazy lotniczej. Z kolei rzecznik Łukaszenki zaprzeczył tym informacjom i powiedział, że „jest to sprawa wyłącznie resortów obrony Białorusi i Rosji". Nie wiadomo również, czy zostanie poruszona kwestia wstrzymanego kredytu.