Poniedziałkowa decyzja jest następstwem kroków ze stycznia, kiedy Departament Stanu nakazał wszystkim pracownikom rządowym, którzy nie są niezbędni na miejscu, wyjazd z Wenezueli, z powodu trwającego konfliktu dyplomatycznego tego kraju z USA oraz kryzysu gospodarczego.

"Podobnie jak decyzja z 24 stycznia o zredukowaniu personelu ambasady do minimum, decyzja ta odzwierciedla pogarszającą się sytuację w Wenezueli, jak również wniosek, że obecność amerykańskiego personelu dyplomatycznego w ambasadzie stała się ograniczeniem dla polityki USA" - czytamy w oświadczenia Pompeo.

Personel USA ma opuścić Wenezuelę jeszcze w tym tygodniu.

Pompeo skrytykował przy okazji prezydenta Wenezueli. - Nicolas Maduro obiecał Wenezuelczykom lepsze życie w socjalistycznym raju - przypomniał, zauważając że "wprowadził część tej zapowiedzi w postaci socjalizmu, który wielokrotnie okazywał się receptą na ekonomiczną ruinę". - Część dotycząca raju? Nie tak bardzo - wytknął sekretarz stanu.

Wenezuela jest sparaliżowana trwającym od kilku dni brakiem dostaw prądu. Przemawiając w telewizji Maduro nazwał brak zasilania "elektrycznym zamachem" przeprowadzonym przez "przestępcze umysły" i obwinił za niego "imperialistyczny rząd Stanów Zjednoczonych". Nie przedstawił żadnego dowodu na potwierdzenie tej tezy.