Transformacja przemysłu sprawiedliwa, czyli jaka

Zmiany w kształcie polskiego przemysłu – szczególnie górnictwa i energetyki – są nieuniknione. Pytanie, jak je przeprowadzać, by były jak najmniej odczuwalne dla lokalnej społeczności.

Publikacja: 07.10.2019 21:00

Uczestnicy debaty „Sprawiedliwa transformacja. Doświadczenia międzynarodowe, wskazówki dla krajów ro

Uczestnicy debaty „Sprawiedliwa transformacja. Doświadczenia międzynarodowe, wskazówki dla krajów rozwijających się”

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

O tym, jak przekształcać odchodzące w wyniku działania globalnych trendów gałęzie przemysłu tradycyjnego, szczególnie na przykładzie górnictwa węgla kamiennego, jak przeprowadzać takie zmiany w sposób jak najmniej odczuwalny społecznie, dyskutowali eksperci podczas debaty „Sprawiedliwa transformacja. Doświadczenia międzynarodowe, wskazówki dla krajów rozwijających się", która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej".

Jerzy Dudek

Poważna transformacja górnictwa węgla kamiennego w Polsce na wielką skalę odbyła się dwie dekady temu, za rządu Jerzego Buzka. Wówczas zamknięto 23 kopalnie, dobrowolnie odeszło z pracy ponad 100 tys. górników. Wicepremierem i ministrem gospodarki, który przygotował plan zmian w tym sektorze, był wówczas Janusz Steinhoff, dziś przewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarczej (KIG).

– Przypomnę, że ta transformacja rozpoczęła się jeszcze w 1990 roku. Pierwsze reformy w górnictwie węgla kamiennego przeprowadził rząd Tadeusza Mazowieckiego. Wtedy w górnictwie pracowało ponad 400 tys. ludzi. A branża już wtedy generowała straty – przypomniał uczestniczący w debacie Janusz Steinhoff.

– Faktem jest, że najszybszy proces restrukturyzacji w górnictwie nastąpił w czasach rządu Jerzego Buzka. Wówczas, gdy obejmowaliśmy władzę, strata na tonie węgla sięgała 27 zł. Byliśmy jedyną siłą polityczną, która w kampanii wyborczej mówiła, że zamierza likwidować kopalnie. I potem łatwiej było nam to realizować, bo nie mamiliśmy górników populistycznymi hasłami, tak jak to często bywa, nie tylko zresztą w Polsce. Dlatego przeprowadziliśmy tę restrukturyzację najszybciej na świecie. Np. dwa razy szybciej, niż zrobiła to Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, za znacząco mniejsze pieniądze. Przy czym przeprowadziliśmy ten trudny proces w warunkach zbliżonych do spokoju społecznego. Zbliżonych, bo pewnym zakłóceniem była kilkudniowa okupacja mojego ministerstwa. Ale w efekcie dialogu z partnerami społecznymi były sprzyjające tej transformacji. W efekcie likwidacja częściowa lub całkowita 23 kopalń i redukcja zatrudnienia o 100 tys. osób spowodowała radykalną poprawę wyników. Ze wspomnianej straty 27 zł na tonie, w 2001 roku uzyskaliśmy wynik dodatni 7 zł, czyli górnictwo stało się rentowne. Trzeba podkreślić, że nastąpiło to przy bardzo niskich stałych światowych cenach węgla. Reformy były potem kontynuowane – kreślił obraz tamtych realiów Janusz Steinhoff.

– Natomiast odnoszę wrażenie w ostatnim czasie, że wysokie ceny węgla w Europie nie motywowały zarówno menedżmentu, jak i administracji państwowej do kontynuacji procesu dostosowawczego. Mamy po raz pierwszy do czynienia ze spadkiem wydajności pracy. To jest ewenement. Wcześniej wzrost wydajności był rzędu 10–13 proc. rocznie – wskazał Janusz Steinhoff. – Choć trzeba powiedzieć, że po części jest to efekt pogarszających się warunków górniczo-geologicznych: schodzimy coraz niżej, w kopalniach występują zagrożenia metanowe, zagrożenia tąpnięciami. I to się przekłada na koszty wydobycia – wyjaśnił.

Podkreślił, że patrząc na ostatnie 30 lat, Polska na tle Europy przeprowadziła w krótkim czasie najbardziej rozległą transformację w przemyśle ciężkim. Zderzenie tego przemysłu, w tym górnictwa, ale też hutnictwa, z mechanizmami rynkowymi było „niezwykle brutalne w skutkach społecznych i to mieliśmy na uwadze, prowadząc te procesy ostrożnie, stosując m.in. różne programy osłonowe", powiedział szef Rady KIG.

– Na pewno istnieje przekonanie, że restrukturyzacja górnictwa wiąże się z wysokimi kosztami dla społeczności lokalnych. To jest w dużej mierze dziedzictwo lat 90. Trzeba pamiętać o tym, że wtedy spadało zatrudnienie i zamykano zakłady nie tylko w górnictwie, ale też we wszystkich innych gałęziach przemysłu. I generalnie ten skutek transformacji nieefektywnego systemu, który odziedziczyliśmy po gospodarce planowanej centralnie, był dużo bardziej negatywny, niż gdyby sobie wyobrazić restrukturyzację samego górnictwa w kontekście już zbudowanego kapitalizmu. Teraz, kiedy mamy inne branże, które można uznać za silniki lokalnego rozwoju, kiedy mamy rosnący popyt na pracę w innych sektorach, to te efekty zmian są dużo mniej odczuwalne społecznie – ocenił Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.

– Druga kwestia, która jest dziś inna w stosunku do tamtych realiów, to to, że generalnie ludzie, którzy pracują w górnictwie, mają wyższy poziom kompetencji, niż to było w latach 90. Wówczas gros tych ludzi wykonywało prace bardzo proste, więc kiedy upadały inne przemysły oferujące proste prace, nie było dla nich zatrudnienia. Teraz Śląsk, jako bądź co bądź główne zagłębie przemysłowe Polski, ma jeszcze inne przemysły, inne branże, które ciągle potrzebują pracowników na niższym i średnim poziomie kwalifikacji. I ze względu na zmiany demograficzne mają one problemy ze znalezieniem pracowników. To wybrzmiewa choćby w rozmowach z przedstawicielami przemysłu samochodowego. Ta branża ciągle ma problem ze znalezieniem ludzi młodych, a jest jedną z najbardziej innowacyjnych w Polsce, jeśli chodzi o politykę dotyczącą na przykład wydłużania karier zawodowych. Dla tej branży przejęcie części ludzi z górnictwa byłoby dobrą opcją, nawet jeśli pojawiłyby się tu koszty związane z przeszkoleniem – podkreślił Piotr Lewandowski.

Wskazał na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. – Najbliższe 15–20 lat to jest szansa dla Polski na dokonanie transformacji sprawiedliwej, także dzięki temu, że mamy ciągle duże zatrudnienie w przemyśle przy mniejszym stopniu automatyzacji niż w innych krajach. To się będzie zmieniać, ale dziś tak jest. Takiej transformacji, w której niekoniecznie w tym samym mieście, ale w tym samym regionie, na Śląsku, są miejsca pracy, które relatywnie łatwo mogłyby przejąć pracowników z górnictwa. Te miejsca pracy są też dość atrakcyjne – mówił prezes Instytutu Badań Strukturalnych.

– Przeprowadziliśmy ostatnio badania ankietowe górników, pytając, jaki rodzaj pracy byliby gotowi podjąć i czy czują, że mają do tego kompetencje. I w pierwszej kolejności wskazywali pracę w przemyśle samochodowym. W drugiej kolejności budownictwo, potem transport. Jaki tu jest haczyk i wyzwanie dla polityki publicznej? Górnicy, których ankietowaliśmy, byliby w stanie zaakceptować obniżkę wynagrodzenia rzędu 250 zł. Ale różnica między tym, co zarabiają, a płacami w przemyśle samochodowym czy budownictwie jest dużo większa, bardziej rzędu 2 tys. zł. I to jest wyzwanie dla dialogu społecznego: jak można zasypać lukę między tymi oczekiwaniami a realiami rynkowymi w innych branżach – wskazywał Piotr Lewandowski.

O nastrojach, oczekiwaniach, ale też konkretnych problemach na Śląsku mówił Patryk Białas, radny Katowic, Stowarzyszenie BoMiasto.

– Z racji tego, czym się zajmuję, bardzo dużo pracuję z ludźmi, z mieszkańcami, także w dzielnicach pogórniczych. I coraz bardziej spotykam się z problemami, ale też wyzwaniami i oczekiwaniami, jakie mają. Śląsk i Katowice bardzo się zmieniły również za mojego życia. Pamiętam w Katowicach jeszcze kilka kopalń, które już dzisiaj są zamknięte. Pamiętam, że w miejscu, gdzie była kopalnia Katowice, dzisiaj jest Muzeum Śląskie. Nieczynna jest już też kopalnia Kleofas – opowiadał Patryk Białas. – Tam jest bardzo duży problem społeczny, co zrobić po pierwsze z zabudowaniami, po drugie, z gigantycznym terenem, po trzecie, co zrobić z całymi osiedlami, które powstały wokół kopalni. Kiedyś były one finansowane przez zakłady pracy, a dzisiaj są niejako w przechowalni. Ludzie tam dalej mieszkają, ale infrastruktura niszczeje, pękają dachy, do mieszkań leje się woda i nie ma inwestora, który by pozwolił tym ludziom żyć w normalnych warunkach. Spółka, która w jakimś stopniu zarządza tą nieruchomością, rozkłada ręce, bo nie jest nastawiona na rozwój tej infrastruktury, więc nie ma zamiaru tam inwestować. Są więc i takie przypadki dosyć trudne życiowo – mówił Patryk Białas.

Z drugiej strony zwrócił uwagę na nowe możliwości, jakie się pojawiły na Śląsku w związku z transformacją regionu.

– Na co dzień zawodowo pracuję w Parku Naukowo-Technologicznym Euro Centrum. Kieruję obserwatorium technologicznym, gdzie analizujemy rynek, szczególnie odnawialnych źródeł energii. I okazuje się, że 30 proc. rynku kolektorów słonecznych w Polsce należy do Śląska. To tu są firmy, które produkują kolektory słoneczne. Więc jest tu bardzo duży potencjał – podkreślał radny Katowic.

Na właściwe rozumienie zagadnienia sprawiedliwej transformacji zwróciła uwagę Marta Anczewska, specjalistka ds. polityki klimatyczno-energetycznej z WWF Polska.

– Bardzo widoczne jest obecnie dla mnie, jak mieszają się i pokrywają ze sobą dwie definicje, czyli sprawiedliwej transformacji i sprawiedliwej transformacji energetycznej. To ostatnie pojawiło się stosunkowo niedawno w stanowisku naszego kraju, także w negocjacjach w Unii Europejskiej dotyczących nowej perspektywy budżetowej. Sprawiedliwa transformacja, jak my ją rozumiemy i jak rozumieją ją związki zawodowe, to jest taka, która w wyniku znikania pewnego przemysłu zapewni, że ludzie, którzy stracą zatrudnienie, będą mieli nowe miejsca pracy z równie atrakcyjnymi warunkami finansowymi. Po angielsku używa się określenia „decent jobs" – mówiła Marta Anczewska. – Chodzi o to, żeby przeprowadzić ten proces w taki sposób, żeby ludzie od początku wiedzieli, że ta zmiana nie oznacza końca ich świata, że mają przyszłość, która może być atrakcyjna. Żeby dać nadzieję i nie powodować załamania sytuacji społecznej w danym regionie. W Polsce akurat używamy tego pojęcia w odniesieniu do regionów górniczych. Zresztą w Europie też toczą się dyskusje na ten temat, mamy w Unii Europejskiej 40 regionów górniczych – dodała.

– Natomiast to określenie może być też stosowane do innych tzw. brudnych przemysłów, których czas się kończy. Więc dla mnie bardzo istotne jest, by nie mylić dwóch pojęć: sprawiedliwej transformacji regionów górniczych i transformacji energetycznej – która czeka Polskę, która będzie ogromnym wyzwaniem i jest przedmiotem negocjacji w Unii Europejskiej. Nasz rząd zawetował strategię Net-zero 2050 – czyli pewien kierunek, który chce zadeklarować Wspólnota – mówiąc, że nie jest jeszcze gotowy i kładąc na stół temat transformacji energetycznej, która musi się u nas wydarzyć i rozpoczynające dyskusję o tym, ile będzie ona kosztować. Natomiast wkładanie tam przymiotnika „sprawiedliwa" moim zdaniem jest troszeczkę nieporozumieniem bądź manipulacją polityczną. Bo ta sprawiedliwość, o której my myślimy, odnosi się do ludzi, do mieszkańców gmin górniczych i tego, żeby ktoś o nich zadbał, żeby były dla nich specjalne programy, osłony socjalne, długoterminowa wizja, bez której nie da się wzbudzić zaufania i przeprowadzić zmian w sposób spokojny. Natomiast ten drugi projekt, ta druga dyskusja, dotyczy tak naprawdę tego, ile Polska dostaje wsparcia albo pomocy publicznej na zmianę całego naszego miksu energetycznego – akcentowała przedstawicielka WWF Polska.

Na kilka spraw zwrócił uwagę Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.

– Unijne regulacje w sprawie klimatu mają miejsce od 15–20 lat. W te procesy jest zaangażowanych kilka rządów. A efekty negocjacji w poprzek zdecydowanej większości państw UE nie są najlepsze. Bo mamy Pakt Zimowy, reformę ETS, różne elementy, które będą obciążać sektor wytwarzania oparty na węglu kamiennym. Czego pochodną jest kondycja sektora wydobywczego. Zatem regulacje to jest pierwsza rzecz, która bardzo mocno się zmieniła, a polscy politycy przez ostatnie 15–20 lat jakby nie dostrzegali – mówił Marcin Roszkowski. – Część działań była działaniami opóźniającymi z powodów biznesowych. Np. dopiero dziś technologie odnawialne po uwzględnieniu kosztów środowiskowych generacji węglowej są tańsze niż energetyka konwencjonalna. Zatem technologie to druga rzecz, która się bardzo zmieniła. A trzecia rzecz, niezwykle istotna, jest taka, że z inżynieryjnego punktu widzenia nie możemy dziś czy jutro zbudować sektora, który byłby w 100 proc. oparty na źródłach odnawialnych. Bo nie mamy np. jeszcze technologii magazynowania czy bilansowania systemu w taki sposób, by po prostu nie zabić całej gospodarki.

Jego zdaniem ważne jest zatem to, co Polska robi w sektorze gazowym, dywersyfikując kierunki dostaw, by jak najwięcej surowca trafiało do nas z kierunku innego niż rosyjski. – Mimo że politycy partii rządzącej o tym nie mówią, to będzie więcej gazu zużywane w ciepłownictwie, w elektroenergetyce. Zatem budowanie alternatywy w stosunku do kierunku rosyjskiego, jeśli chodzi o gaz, jest działaniem przyspieszającym transformację energetyczną Polski. Bo instalacje, jak projektowana Dolna Odra, Ostrołęka C czy elektrociepłownie, to będą instalacje na inne paliwo niż węglowe – stwierdził prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Jako czwartą istotną kwestię wymienił zmianę wielkości wydobycia węgla. – Sektor ma strukturalny problem. Wydobycie węgla kamiennego spada o ok. 40–45 proc. co dekadę. W I połowie tego roku spadło o kolejne 3–3,5 proc. rok do roku. Więc fizycznie w ramach tych 21 kopalń węgla kamiennego energetycznego, które mamy, jest techniczny problem, bo tego węgla tam po prostu nie ma. Zatem import rzeczywiście kształtuje się na poziomie prawie 20 mln ton, z czego ok. 13 mln ton jest z Rosji – mówił Marcin Roszkowski. – Efekt jest taki, że nie zmniejszamy zapotrzebowania na węgiel kamienny w elektroenergetyce czy ciepłownictwie, a mamy coraz mniej węgla. A mówimy o połowie naszego miksu. Natomiast kolejne 30 proc. to jest węgiel brunatny, który ma kolejny problem, nawet większy, bo po prostu fizycznie się kończy. I z punktu widzenia energetyki to są krótkie perspektywy: w połowie lat 30. będzie problem z węglem w Bełchatowie – a wytwarza on dziś ok. 20 proc. energii w Polsce. W Turowie to będzie połowa lat 40. – ostrzegał prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Zwrócił wreszcie uwagę na to, że problemy energetyki wiążą się też z kwestią właściwej komunikacji ze społeczeństwem, co kulało przez ostatnie 20 lat, a dziś jego zdaniem ta sytuacja musi się zmienić.

opinia dla „rzeczpospolitej"

Ryszard Wasiłek, wiceprezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej ds. operacyjnych

Żyjemy w świecie, w którym gospodarka coraz bardziej się globalizuje. Polska nie jest wyspą, dlatego ogólnoświatowe zmiany polityczne i społeczne, a przede wszystkim szybki rozwój technologii odnawialnych, coraz silniej wpływają także na polski przemysł.

Z jakimi trendami, które w energetyce nazywamy nawet megatrendami, mamy do czynienia? Takim trendem jest np. spadek udziału węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej. Dzieje się tak z co najmniej kilku powodów.

Wśród czynników wypierających węgiel można wymienić:

- coraz ostrzejszą politykę Unii Europejskiej w zakresie dekarbonizacji (strategie unijne mówią o dojściu do neutralności emisji CO2 w 2050 r.),

- kolejne rewizje konkluzji BAT, które następować będą w cyklach co około osiem lat,

- wyczerpywanie się zasobów węgla brunatnego w istniejących odkrywkach,

- rosnące koszty i ryzyka wydobycia węgla kamiennego (eksploatacja coraz głębszych pokładów),

- rosnące oczekiwania ekologiczne społeczeństwa.

Te wszystkie czynniki będą powodowały, że energia z węgla będzie tracić na konkurencyjności. Równoległy spadek kosztów innych technologii oznacza z kolei, że w perspektywie ok. 20 lat w Polsce pracować będą prawdopodobnie tylko najnowsze i najbardziej efektywne jednostki węglowe, np. nasze bloki 5 i 6 w Opolu oraz Turowie, a także 858 w Bełchatowie, nowy blok w Kozienicach i nowy blok w Jaworznie.

W dyskusji o transformacji nie możemy pomijać również tego, że zasoby węgla brunatnego powoli się wyczerpują. W największych polskich kopalniach starczy go do ok. 2040 r. Z kolei uruchomienie nowych złóż jest procesem bardzo trudnym. Co ważne, nawet w przypadku uruchomienia najbardziej perspektywicznego złoża, czyli Złoczewa, moc jednego z naszych kompleksów energetycznych i tak wyniosłaby tylko połowę tego, co obecnie.

Kolejnym mocnym trendem jest spadek kosztów technologii OZE. Przodują tu dwie technologie: fotowoltaika i wiatr na morzu. Zostało to zauważone w projekcie Polityki Energetycznej Polski 2040, w którym przewidziano ich moc na poziomie odpowiednio 20 i 10 GW w 2040 r. To dlatego PGE bardzo aktywnie angażuje się w te technologie, realizując szeroko zakrojony Program Offshore i Program PV.

Innym ważnym trendem jest spadek cen gazu ziemnego, jak też, co jest kluczowe w warunkach polskich, wzrost bezpieczeństwa dostaw tego surowca. Przyczynia się do tego m.in. rozwój wydobycia gazu łupkowego w USA i transportu LNG, a także rozwój połączeń transgranicznych, z projektem Baltic-Pipe na czele. To ważne, bo źródła gazowe są w Polsce potrzebne. Zarówno w energetyce zawodowej, m.in. do bilansowania Krajowego Systemu Elektroenergetycznego z rosnącą ilością OZE, jak również w ciepłownictwie, jako narzędzie do walki ze smogiem. To dlatego w naszej Elektrowni Dolna Odra chcemy wybudować dwa najnowocześniejsze bloki gazowo-parowe w kraju o mocy 2 razy 700 MW. Nasz program budowy 1000 MW nowych mocy w kogeneracji (wytwarzaniu prądu i ciepła) do 2030 roku również bazuje głównie na gazie.

Na koniec podkreślenia wymaga to, że polska gospodarka potrzebować będzie finansowania nie tylko na nowe inwestycje, ale i na sprawiedliwą transformację obecnych kompleksów węglowych. Stopniowe wypieranie tego paliwa z miksu energetycznego będzie wiązało się z negatywnymi skutkami dla lokalnych społeczności. Działania zapobiegawcze pociągną za sobą duże nakłady finansowe. Mamy nadzieję, że firmy energetyczne nie zostaną z tym problemem same. Tu potrzebne jest współdziałanie na poziomie UE, rządu, samorządu i koncernów.

O tym, jak przekształcać odchodzące w wyniku działania globalnych trendów gałęzie przemysłu tradycyjnego, szczególnie na przykładzie górnictwa węgla kamiennego, jak przeprowadzać takie zmiany w sposób jak najmniej odczuwalny społecznie, dyskutowali eksperci podczas debaty „Sprawiedliwa transformacja. Doświadczenia międzynarodowe, wskazówki dla krajów rozwijających się", która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej".

Poważna transformacja górnictwa węgla kamiennego w Polsce na wielką skalę odbyła się dwie dekady temu, za rządu Jerzego Buzka. Wówczas zamknięto 23 kopalnie, dobrowolnie odeszło z pracy ponad 100 tys. górników. Wicepremierem i ministrem gospodarki, który przygotował plan zmian w tym sektorze, był wówczas Janusz Steinhoff, dziś przewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarczej (KIG).

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację