A zna pan jakieś polskie badania dotyczące transmisji?
Nie.
Stoi pan na czele zespołu badającego zmienność genetyczną SARS-CoV-2.
Na razie nie stoję na czele żadnego zespołu, bo dopiero będziemy ruszali z pracami. Zrobiliśmy pierwsze analizy, które nam pokazały, ile jest poszczególnych wariantów wirusa, natomiast teraz chcemy zrobić wspólnie z Uniwersytetem Gdańskim, z PZH i kilkoma firmami zespół, który będzie w stanie sekwencjonować na bieżąco warianty krążące w Polsce. Moim zdaniem, z punktu widzenia bezpieczeństwa kluczowe jest, byśmy wiedzieli co się dzieje, szczególnie, że coraz częściej pojawiają się warianty, które wzbudzają zaniepokojenie - czasami słusznie, czasami nie.
Czy u nas wariant brytyjski może w ciągu 2-3 miesięcy stać się dominujący?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, trzeba to monitorować. W tym momencie u nas to poziom kilku procent.
W jakich regionach robiono badanie?
To była reprezentacja całej Polski, z każdego województwa po trochu. Dwa tygodnie temu wariant brytyjski nie dominował w żadnym województwie. Mama nadzieję, że tworzona właśnie przez nas grupa robocza będzie na bieżąco informowała o stanie rzeczy, abyśmy nie stanęli ponownie w takiej sytuacji, że nie mamy pojęcia co się dzieje.
Czy gdyby wariant brytyjski stał się dominujący, to możemy się spodziewać, że tak jak w Wielkiej Brytanii czy w innych państwach wzrośnie liczba zakażeń, mimo że u nas będzie już ciepło?
W Wielkiej Brytanii doszło do nałożenia się kilku rzeczy i nie tylko wariant zawinił. W listopadzie mieliśmy taką samą sytuację epidemiczną jak Wielka Brytania teraz, a nie mieliśmy żadnego nowego wariantu. Oczywiście w tym momencie nie można wykluczyć, że ten wariant faktycznie jest bardziej zakaźny i spowoduje, że przyrost w Polsce będzie znowu na tyle duży, że będzie niefajnie.
Wciąż próbuję zrozumieć, dlaczego gdy mieliśmy średnio dziennie w ciągu tygodnia niecałe 5500 przypadków to baseny były zamykane, a gdy mamy 5250 to jest decyzja o otworzeniu.
Ale to znowu nie jest pytanie do mnie, bo ja nie decydowałem o zamknięciu basenów.
Ale mówił pan, że Rada rekomendowała otworzenie.
Ja prywatnie również jestem zwolennikiem tego, by baseny otworzyć, ale to nie moja decyzja. Tak jak mówiłem wcześniej, moim zdaniem baseny stanowią stosunkowo małe ryzyko transmisji. Jeżeli chcemy jakoś wracać do normalności, to przynajmniej ja staram się myśleć o tym, co najbezpieczniej można otworzyć. Nie jestem ekonomistą, ja się zastanawiam, co będzie najbezpieczniejsze. Ja mogę się wypowiadać tylko na temat wirusa. Dlatego powiedziałem, że to nie moja decyzja - rzeczywistość wirusologiczna nie jest rzeczywistością obiektywną. Jedna kwestia, jeżeli pan pyta, czemu się czasem przy tej samej liczbie zamyka, czasem otwiera, to niech pan zwróci uwagę, że z 5 tys. się zrobiło 30 tys. jesienią, a teraz powolutku ta liczba spada czy jest na stałym poziomie. Miejmy nadzieję, że tak pozostanie, bo my wcale nie jesteśmy w tym momencie w dobrej sytuacji.
Wiem, że nie jesteśmy.
Ale mówię w tym momencie o wirusie, a nie o generalnej sytuacji.
Hospitalizowanych mamy dwa razy więcej, zgonów osób zakażonych – cztery razy więcej niż w połowie października.
Właśnie o tym mówię, że sytuacja wcale nie jest super, szczególnie że przyszła zima. Widzimy, że choroba ma cięższy przebieg u większego odsetka osób. Widzimy, że mimo tego, że spadła liczby zakażeń (wiem, że nie dają pełnego obrazu sytuacji, ale podobnie nie dawały jesienią), to liczba zgonów utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Może to być spowodowane bardzo różnymi czynnikami - obniżoną odpornością, niską temperaturą, smogiem. Pamiętajmy, również, że jest zima – istnieje ryzyko koinfekcji. Chociaż w tym roku wydaje się to być mniej istotne, bo zahamowaliśmy kompletnie sezon grypowy.
Jak do tego doszło?
Grypa przenosi się między ludźmi jak wirus SARS. Kiedy ograniczamy transmisję wirusów oddechowych, to ten słabszy po prostu znika. Grypa sezonowa jest znacznie mniej niebezpieczna i znacznie gorzej się przenosi, w związku z tym noszenie maseczek, dystans i izolacja sprawiły, że ten wirus nie utrzymał się w populacji.
Czy szczepionki chronią tylko przed chorobą, czy także przed transmisją?
To do sprawdzenia. Na ten moment jest rekomendacja, że dopóki nie mamy pewności, czy szczepionka zabezpiecza przed transmisją, należy m.in. nosić maseczki i przestrzegać dystansu. Należy to robić, żeby nie stanowić zagrożenia dla innych. Mam nadzieję, że czas pokaże, że szczepionki są skuteczne w zapobieganiu transmisji.
Jak oglądam spoty rządowe z sugestią, by szczepić się dla innych, to mam wrażenie, że są w Polsce tacy, którzy już to wiedzą - i to od dawna.
Szczepimy się dla siebie i dla innych. Nawet jeżeli szczepionka tylko zmniejszy ryzyko zakażenia, to zmniejszy również ryzyko transmisji wirusa dalej. Co więcej, przy zakażeniu bezobjawowym stanowimy mniejsze ryzyko dla innych. W efekcie nawet jeżeli zahamowanie nie będzie pełne, to zmniejszy się liczba zakażeń i epidemia zacznie słabnąć. Mniej osób będzie chorować i umierać. Będziemy mogli wrócić do rzeczywistości.
Używam tzw. masek chirurgicznych. Taka maska nie przylega szczelnie do mojej twarzy. Czy ona chroni mnie czy tylko innych?
Konsekwentnie od wiosny twierdzę, że główną rolą takich maseczek jest nie ochrona noszącego, tylko ochrona ludzi dookoła. Kiedy kichamy wirus przenosi się poprzez kropelki wydzieliny, która się wydostaje z naszego układu oddechowego. Te kropelki śliny będą zatrzymane przez taką maseczkę. Natomiast w drugim kierunku ja jednak jestem bardzo ostrożny. Badania pokazują że niewątpliwie maseczki hamują rozwój epidemii i zapobiegają zakażaniu innych, natomiast co do tego, na ile jest to ochrona noszącego... Kiedy pracujemy w moim laboratorium z SARS-em to nie nosimy zwyczajnych maseczek tylko pełne respiratory z maską całotwarzową i oczyszczaczem powietrza, a jeżeli maseczkę, to tylko FFP3, plus kombinezon ochronny oklejany z zaklejonymi rękawicami. Osobiście, gdy idę np. do sklepu noszę maseczkę, żeby nie zakażać innych. Zachęcam do noszenia, bo to zabezpieczenie przed tym, by epidemia znowu nie poszła w tango, jak jesienią.
Rozumiem, że maseczki materiałowe, wykonywane metodą chałupniczą, nie chronią nikogo przed niczym?
Chronić na pewno nie chronią, natomiast jeżeli kichamy, to nawet taki materiał trochę pomoże. To nie jest zerojedynkowe. Im bardziej ograniczymy emisję materiału zakaźnego z naszych dróg oddechowych, tym mniejsza szansa, że ktoś, kto jest w pobliżu, się zarazi.
Ale jeżeli ktoś się obawia, że wirusa razem z powietrzem wciągnie, to powinien kupić sobie maskę FFP3?
Osobiście uważam, że maski tego typu powinny zostać dla ratowników lub osób pracujących z chorymi i materiałem zakaźnym. Ich zapasy nie są niewyczerpane, a koszt wysoki. Co więcej, żeby taka maska działała, noszący nie może mieć np. zarostu i musi mieć dostęp do systemu pozwalającego na dezynfekcję i bezpieczną utylizację materiałów. Jeszcze jedno – maseczka FFP3 z zaworkiem jest przeciwieństwem maseczki chirurgicznej. Nie zabezpiecza osób dookoła nas.