Brexit pozostawi setki tysięcy Polaków na lodzie

Za 60 dni kończy się swoboda pracy dla obywateli UE. Zastąpi ją chaos.

Aktualizacja: 28.08.2019 06:32 Publikacja: 27.08.2019 18:17

Przeciwko polityce Borisa Johnsona prostestowano podczas jego sierpniowej wizyty w Berlinie

Przeciwko polityce Borisa Johnsona prostestowano podczas jego sierpniowej wizyty w Berlinie

Foto: AFP

Priti Patel, nowa minister spraw wewnętrznych, wywodzi się z rodziny indyjsko-ugandyjskiej. Ale zrozumienia dla imigrantów raczej nie ma. W zeszłym tygodniu nie protestowała, gdy rząd Borisa Johnsona ogłosił, że w razie bezumownego brexitu w nocy z 31 października na 1 listopada zostanie odwołane prawo do pracy i legalnego pobytu dla przyjezdnych z krajów Unii. A przecież Patel doskonale wie, że Wielka Brytania nie jest na to przygotowana.

Wizyta u lekarza, konto w banku

– Johnson zapewnił, że dla obywateli państw Unii, którzy osiedlą się w Zjednoczonym Królestwie przed 31 października, nic się nie zmieni. Jednak spośród 3,5 mln osób, które należą do tej kategorii, tylko 1 mln zarejestrował się w specjalnym spisie ludności. Pozostałe tego nie zrobiły i nie będą mogły udowodnić, że nie zjawiły się na Wyspach już po wyjściu kraju z Unii – mówi „Rz" Robert McNeil z The Migration Observatory Uniwersytetu w Oksfordzie.

Poprzedniczka Johnsona, Theresa May zapowiadała, że obecne regulacje będą utrzymane do końca 2020 r. Dlatego ludzie nie spieszyli się z rejestracją obecności. Na dwa miesiące przed spodziewaną datą brexitu administracja nie jest gotowa na obsługę tak ogromnej rzeszy osób. To dramat m.in. dla setek tysięcy Polaków mieszkających w Królestwie w wielu przypadkach od lat. Brak legalnego statusu oznacza, że nie tylko nie będą mogli legalnie pracować, ale także wynająć mieszkania, skorzystać z darmowej służby zdrowia czy otworzyć konta bankowego.

– Nawet ci, którzy już przeszli przez procedurę rejestracji, ale nie otrzymali jeszcze oficjalnego dokumentu, znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji – mówi periodykowi „The Atlantic" Kuba Jabłonowski z organizacji The3Million, reprezentującej interesy obywateli Unii żyjących na Wyspach.

Sygnałem, jak bardzo migracja wymyka się spod kontroli rządu, jest deklaracja z ub. tygodnia, w której MSW przyznało, że publikowane co kwartał dane o liczbie przyjezdnych są niewiarygodne i mogą być traktowane wyłącznie jako „eksperyment". Dotyczy to również często podawanej liczby ok. miliona Polaków mieszkających w Królestwie: nikt nie wie, w jakim stopniu odpowiada ona rzeczywistości.

Ale nieprzygotowanie władz sięga dużo dalej.

– Rząd nie będzie w stanie wprowadzić w życie zapowiedzi o zawieszeniu 31 października swobody podejmowania pracy przez obywateli UE. Nie będzie bowiem mógł karać brytyjskich pracodawców za zatrudnianie osób, które przyjadą z Unii po tej dacie, gdyż nie ma możliwości odróżnienia ich od dłuższych stażem imigrantów – uważa McNeil.

Tak fatalny stan przygotowań administracji jest zaskakujący, bo już w kampanii przed referendum rozwodowym w czerwcu 2016 r. to właśnie odzyskanie kontroli nad migracją miało być głównym argumentem za wyjściem z Unii.

Perspektywa twardego brexitu w coraz większym stopniu odstrasza potencjalnych imigrantów z Unii, w szczególności z nowych państw członkowskich. W roku obliczeniowym kończącym się 31 marca 2019 r. z Wielkiej Brytanii wyjechało o 7 tys. więcej osób wywodzących się z tej ostatniej grupy krajów, niż się w niej osiedliło. Bilans przyjezdnych ze wszystkich państw UE zamknął się zaś liczbą 59 tys. netto.

Panikować zaczynają jednak nie tylko przyjezdni z Unii, ale także brytyjski biznes. Całe jego sektory, w tym hotelarstwo, usługi restauracyjne, opieka nad osobami starszymi, obsługa ruchu turystycznego, służba zdrowia, opierają się na emigrantach, przede wszystkim z Europy Środkowej. Teraz ten model działania może z dnia na dzień się zawalić.

Emeryci w Hiszpanii

– Przedsiębiorcy zaczynają uświadamiać sobie, że swoboda podejmowania pracy zaczyna się kończyć. To oznacza radykalne pogorszenie dostępu do pracowników – przyznaje Matthew Fell, dyrektor konfederacji biznesu CBI.

Do gry wchodzi jednak Bruksela. Źródła w Komisji Europejskiej ostrzegają, że jeśli Johnson nie zagwarantuje utrzymania dotychczasowych praw imigrantom z Unii, a także nie ureguluje długu Londynu wobec Unii (39 mld funtów) i nie zapewni swobody przekraczania granicy z Irlandią Północną, Wspólnota nie podejmie negocjacji z Królestwem o nowych zasadach współpracy.

Odcięty od kontynentu kraj może z tego powodu popaść w głęboką recesję: tempo wzrostu jego gospodarki już spowolniło w II kw. tego roku do 1,2 proc. Strategia Johnsona stawia także pod znakiem zapytania status 1,3 mln brytyjskich obywateli żyjących w państwach Unii, w tym setek tysięcy emerytów, którzy przeznaczyli dorobek życia na zakup posiadłości w Hiszpanii.

Priti Patel, nowa minister spraw wewnętrznych, wywodzi się z rodziny indyjsko-ugandyjskiej. Ale zrozumienia dla imigrantów raczej nie ma. W zeszłym tygodniu nie protestowała, gdy rząd Borisa Johnsona ogłosił, że w razie bezumownego brexitu w nocy z 31 października na 1 listopada zostanie odwołane prawo do pracy i legalnego pobytu dla przyjezdnych z krajów Unii. A przecież Patel doskonale wie, że Wielka Brytania nie jest na to przygotowana.

Wizyta u lekarza, konto w banku

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790