Do końca roku planowano uzgodnienia w trzech priorytetowych dla rozwodu sprawach: prawach obywateli, zobowiązaniach finansowych oraz statusu granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Żeby potem można było przejść do wstępnych dyskusji o kształcie nowego porozumienia.
Od początku wydawało się, że to bardzo mało czasu, ale teraz sytuacja wygląda jeszcze mniej optymistycznie, bo – zdaniem Brukseli – Londyn nie zachowuje się poważnie. Na razie przesłał tylko jedno stanowisko negocjacyjne dotyczące praw obywateli.
Jeśli chodzi o zobowiązania finansowe i oczekiwanie Brukseli, że Wielka Brytania zapłaci za wszystko do czego się zobowiązała jako członek Unii, to w odpowiedzi słychać było tylko bon mot ministra Borisa Johnsona. – Unia może sobie pójść i nagwizdać – powiedział ekscentryczny szef brytyjskiej dyplomacji.
– Nie słyszę gwizdania. Słyszę tykający zegar – odpowiedział mu negocjator strony unijnej Michel Barnier.
W najbliższy poniedziałek ma się odbyć druga runda negocjacyjna. Barnier zaapelował do Brytyjczyków o przysłanie kolejnego stanowiska negocjacyjnego i obiecał, że będzie je analizował nawet w piątek, 14 lipca, czyli w święto narodowe swojej ojczystej Francji. I po raz kolejny stanowczo stwierdził, że nie ma mowy o porozumieniu o nowych relacjach, o szybkim wynegocjowaniu, na którym zależy przede wszystkim Londynowi, dopóki nie zostaną uzgodnione kwestie finansowe.